Pekiński argument siły

Nie będzie rozmów. Władze w Hongkongu wysłały przeciwko demonstrantom policję.

Publikacja: 16.10.2014 02:00

Linia obrony. Parasole i okulary dla ochrony przed gazem łzawiącym

Linia obrony. Parasole i okulary dla ochrony przed gazem łzawiącym

Foto: AFP

W nocy z wtorku na środę oddziały policji podjęły najbardziej zdecydowaną akcję przeciwko demonstrantom od początku protestów w Hongkongu. Do interwencji doszło w pobliżu tunelu na trasie przelotowej w dzielnicy Admiralty, którą protestujący, wyparci wcześniej z centrum miasta, blokowali od wtorkowego wieczoru. Siły porządkowe zmusiły demonstrantów do wycofania się z bezpośredniego sąsiedztwa budynków administracji rządowej.

Na filmie opublikowanym na YouTube widać, jak funkcjonariusze rozpylają gaz łzawiący na młodych ludzi osłaniających się parasolami. W trakcie starć zatrzymano 45 demonstrujących (rzecznik policji mówił o 37 osobach). Oburzenie wzbudziła relacja miejscowej telewizji TVB, w której pokazano funkcjonariuszy policji bijących skutych już i klęczących aresztantów.

Wirus demokracji

Mieszkańcy miasta wyrażają swoje rozczarowanie postawą sił bezpieczeństwa, tym bardziej że miejscowa policja uważana była za formację unikającą przemocy i trzymającą się z dala od polityki.

Władze zdecydowały się na rozwiązanie trwającego od dwóch tygodni konfliktu siłą, gdy nie udało się rozpocząć rozmów z przedstawicielami protestujących. Nie byli oni skłonni zaakceptować żądania, by zrezygnowali z czołowego postulatu ruchu Occupy Central, czyli z domagania się wolnych wyborów w 2017 r. (władze proponują wybory dopiero po wstępnej selekcji kandydatów dokonanej przez Pekin).

Na zdecydowane działania policji wpływ miało też osłabienie demonstracji, gdy wielu zmęczonych uczestników wróciło do domów. Część z nich na wieść o akcji policji wróciła na ulice, ale liczebność tłumów jest i tak nieporównywalnie mniejsza niż w pierwszych dniach października. Sondaże wskazują również na słabnące poparcie społeczeństwa Hongkongu zmęczonego powodowanymi przez protesty utrudnieniami życia codziennego.

Siłowe rozwiązanie konfliktu wyraźnie pokazuje, że władze partyjne pod kierunkiem Xi Jinpinga nie są skłonne do jakichkolwiek ustępstw natury politycznej. Aresztowania kilkunastu działaczy opozycyjnych poza Hongkongiem (proces grozi m.in. znanemu poecie Wang Zangowi) i blokada informacji o protestach w chińskich mediach wskazują, że Pekin obawia się „wirusa demokracji" także u siebie. Pod koniec zeszłego tygodnia wprowadzono też zakaz dystrybucji książek autorów, którzy poparli demonstracje w Hongkongu (listę otwiera Yu Ying-shih, emerytowany profesor Uniwersytetu Princeton).

– Nie ulega wątpliwości, że to, jak potraktowano demonstrantów w byłej brytyjskiej kolonii, jest wyraźnym przesłaniem dla innych miast w samych Chinach – mówi „Rz" James Edward Hoare, były brytyjski dyplomata i ekspert think tanku Chatham House. Hoare uważa, że za sposób traktowania Hongkongu nie można w żaden sposób obciążać zapisów umowy z Wielką Brytanią, na mocy której miasto powróciło do Chin 17 lat temu. Umowa ta nie gwarantowała wolnych wyborów, żądania takie wynikają z dążeń samych mieszkańców.

Przestroga dla Tajwanu

Wydarzenia w Hongkongu z uwagą obserwują także Tajwańczycy, którzy od kilku miesięcy prowadzą rozmowy z władzami ChRL. – Tajwańczycy chyba pogodzili się już z dominującą rolą Chin, ale wiedzą, że w przypadku zbliżenia nie mają wielkich szans na realizację modelu „jedno państwo, dwa systemy" – uważa James E. Hoare. – Obserwując, co się dzieje w Hongkongu, będą teraz bardzo ostrożni i zapewne będą próbowali utrzymać dystans tak długo, jak to tylko będzie możliwe.

W środę władze w Pekinie wyraziły swoje niezadowolenie w związku ze stanowiskiem Tajwanu wobec ostatnich wydarzeń w Hongkongu. Uważany za sprzyjającego dobrym relacjom z Chinami prezydent Ma Ying-jeou poparł prodemokratyczne ruchy w Hongkongu i wezwał Pekin do respektowania demokracji. W odpowiedzi usłyszał od rzecznika Urzędu ds. Tajwanu Fan Liqinga, że takie uwagi są „nieodpowiedzialne".

W nocy z wtorku na środę oddziały policji podjęły najbardziej zdecydowaną akcję przeciwko demonstrantom od początku protestów w Hongkongu. Do interwencji doszło w pobliżu tunelu na trasie przelotowej w dzielnicy Admiralty, którą protestujący, wyparci wcześniej z centrum miasta, blokowali od wtorkowego wieczoru. Siły porządkowe zmusiły demonstrantów do wycofania się z bezpośredniego sąsiedztwa budynków administracji rządowej.

Na filmie opublikowanym na YouTube widać, jak funkcjonariusze rozpylają gaz łzawiący na młodych ludzi osłaniających się parasolami. W trakcie starć zatrzymano 45 demonstrujących (rzecznik policji mówił o 37 osobach). Oburzenie wzbudziła relacja miejscowej telewizji TVB, w której pokazano funkcjonariuszy policji bijących skutych już i klęczących aresztantów.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
podcast
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne