Władimir Putin chce ściągnąć europejskich przywódców 9 maja do Moskwy na obchody rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Prezydenci Estonii i Litwy już zapowiedzieli, że się tam nie wybierają, a w Tallinie pojawiła się nieoficjalna propozycja, żeby zorganizować kontrobchody w Polsce, która była pierwszą ofiarą Hitlera. Trzecia z bałtyckich stolic – Ryga – nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie uczestnictwa w moskiewskich uroczystościach, ale przyznaje, że problem istnieje.
– W obecnej sytuacji geopolitycznej taka uroczystość ma ogromne znaczenie symboliczne, a nie tylko historyczne. Rzeczywiście słychać głosy, że niektórzy przywódcy jadą do Moskwy, inni nie. UE powinna w tej sprawie działać jednomyślnie – powiedział Edgars Rinkevics, szef MSZ Łotwy, w czasie spotkania z grupą europejskich dziennikarzy w Rydze. Zamierza zgłosić taką inicjatywę na najbliższej radzie ministrów spraw zagranicznych UE, 19 stycznia w Brukseli.
Łotwie, która od 1 stycznia objęła półroczne przewodnictwo UE, zależy na utrzymaniu jedności Unii wobec Rosji. Rinkevics przyznał, że czasem ustępowały kraje z obozu opowiadającego się za twardą polityką wobec Putina, innym razem te z frakcji promującej łagodne podejście. Ale efekt jest niezły, bo UE wprowadziła sankcje gospodarcze wobec Moskwy na początku sierpnia 2014 roku, które – razem ze spadającą ceną ropy oraz niższym kursem rubla – przynoszą powoli skutki.
Zdaniem Rinkevicsa po stronie rosyjskiej widać pewne otwarcie i gotowość do dyskusji o Ukrainie i generalnie o podejściu do Partnerstwa Wschodniego, czyli unijnego projektu współpracy z krajami na wschodniej granicy.
W niektórych krajach pojawia się dążenie do nieprzedłużania sankcji, które zostały wprowadzone na rok. Dyskusja formalnie rozpocznie się na szczycie UE w marcu, ostateczna decyzja musi zapaść jednomyślnie do lipca. Jeśli choć jedno państwo członkowskie zgłosi sprzeciw, to sankcje nie zostaną przedłużone.