Korespondencja z Brukseli
Gdy 24 marca samolot Germanwings rozbił się we francuskich Alpach, nikt jeszcze nie wiedział, że był to atak pilota samobójcy. Niemieckie władze próbowały najpierw sprawdzić wszystkie hipotezy, w tym tę o ataku terrorystycznym. Chciały wiedzieć, czy na pokładzie był ktoś podejrzany. Ale natknęły się na problem: miały listę nazwisk, które figurowały na zakupionych biletach, nie miały jednak pewności, czy w ostatniej chwili domniemanego pasażera nie zastąpił ktoś inny. Bo lot odbywał się na trasie Barcelona-Duesseldorf, czyli wewnątrz strefy Schengen, gdzie nie obowiązują kontrole na granicach wewnętrznych.
- To jest wielki problem dla naszego bezpieczeństwa. Musimy się poważnie zastanowić, czy można to tak zostawić. Samolot to nie pociąg, czy autobus, gdzie można sprzedawać anonimowe bilety - powiedział Thomas De Maiziere, szef MSW Niemiec.
Schengen to od dawna drażliwa sprawa w UE, Bruksela oficjalnie na razie więc nie komentuje propozycji zmian zasad funkcjonowania tego projektu. Przypomina tylko, że kontrole na lotniskach nie są przecież zakazane. - Sprawdzanie dokumentów podróżnych na lotniskach jest dozwolone i zalecane - powiedziała "Rz" Natasha Bertaud, rzeczniczka prasowa KE.
Kodeks Schengen przewiduje, że można sprawdzać dokumenty również na granicach wewnętrznych, ale pod warunkiem, że te kontrole wyglądają inaczej niż przeprowadzane na granicach zewnętrznych. I że ich celem nie jest ochrona granic. Kodeks zawiera też specjalny zapis dotyczący lotnisk i portów. Tam można sprawdzać dokumenty podróżne pasażerów w sposób systematyczny, ale jest jeden warunek: takie same kontrole powinny odbywać się na rejsach między krajami Schengen, jak i w ramach jednego kraju.
Czyli jeśli Niemcy chcą sprawdzać dokumenty podróżnych na trasie Duesseldorf-Barcelona, to muszą też prześwietlać pasażerów lecących z Duesseldorfu do Berlina. - Obowiązuje zasada niedyskryminacji - podkreśla nasz rozmówca w KE.
Katastrofa Germanwings to kolejna tragedia, którą politycy próbują wykorzystać do ograniczenia swobody poruszania się w strefie Schengen. Gdy 7 stycznia islamscy ekstremiści zaatakowali redakcję tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo w Paryżu zabijając 12 osób też pojawiła się propozycja (autorstwa hiszpańskiego ministra) przywrócenia kontroli na granicach wewnętrznych. Mimo ze w tym konkretnym wypadku brak kontroli w Schengen nie miał żadnego znaczenia: zabójcy byli mieszkańcami paryskich przedmieść i nie przybyli na miejsce zbrodni samolotem z innego kraju UE.
Już wtedy Komisja Europejska bardzo twardo stanęła w obronie Schengen i oświadczyła, że zmiany nie są konieczne, a walkę z terroryzmem można uczynić bardziej skuteczną poprzez wykorzystywanie instrumentów zawartych w obecnej legislacji. Ataki na Schengen jednak nie ustają.