Jeżeli sytuacja się nie zmieni do niedzieli, Bawaria zastosuje obronę konieczną – zapewnia Horst Seehofer, premier Bawarii i szef CSU. Co to oznacza, Seehofer nie powiedział, ale bez wątpienia miał na myśli zbudowanie muru na granicy swojego landu z Austrią. Podobnego do tego, jaki postawiły Węgry na swych granicach, za co zresztą osobiście dziękował Viktorowi Orbánowi.
Sprawa jest poważna: CSU wraz z CDU i SPD tworzy rząd federalny pod wodzą Angeli Merkel.
Skandaliczna Austria
Władze Bawarii domagają się od Merkel, aby wymusiła na Austrii ograniczenie fali uchodźców. – Nie jest to tak jak wyłączenie kontaktu jednym ruchem – odpowiada pani kanclerz, zapewniając, że jest w stałym kontakcie z Wiedniem. Obiecuje jednak, że poprawa nastąpi po 1 listopada. Tego dnia odbędą się wybory w Turcji i Berlin liczy na to, iż w zamian za obiecane przez UE 3,3 mld euro Ankara ograniczy liczbę migrantów. Tylko od początku października na greckiej wyspie Lesbos wylądowało 111 tys. uchodźców z Turcji. Angela Merkel ma także nadzieję, że pożądane skutki przyniosą już niedługo ustalenia niedzielnego miniszczytu UE zwołanego z inicjatywy Berlina.
Monachium patrzy na rozwój sytuacji z innej perspektywy, krytykując postępowanie Austrii. W bawarskich mediach od dawna mowa była o burmistrzach miast austriackich, którzy przywożą całe autobusy uchodźców w pobliże niemieckiej granicy. Wszystko to pod osłoną nocy i pod okiem austriackiej policji.
Pisano też sporo o ustawianych w Austrii znakach drogowych wskazujących kierunek do Niemiec. Głośna stała się sprawa kobiety, która przybyła do Niemiec z dokumentem wystawionym przez austriackiego lekarza, że nosi w sobie martwy embrion. Została natychmiast operowana, ale po stronie niemieckiej. W poniedziałek zaś ponad dwa tysiące uchodźców dosłownie przedarło się przez granice w okolicach Pasawy. Jak się okazało, zostali tam podwiezieni autobusami przez Austriaków.