Bruksela pełna strachu

Najwyższy stopień zagrożenia terrorystycznego ogłoszono w stolicy. Wywiad odkrył plan zamachu na wzór tego przeprowadzonego w Paryżu.

Aktualizacja: 22.11.2015 20:21 Publikacja: 22.11.2015 20:02

Ulice belgijskiej stolicy przez cały weekend patrolowała armia

Ulice belgijskiej stolicy przez cały weekend patrolowała armia

Foto: PAP/EPA

Anna Słojewska z Brukseli

Decyzję o podniesieniu poziomu zagrożenia z trzeciego na czwarty (najwyższy) podjął w nocy z piątku na sobotę rząd federalny. Zadziałała ona natychmiast.

– Byłem w piątek wieczorem ze znajomymi w dyskotece. O 1 w nocy wpadła policja, nakazując nam wyjście z powodu zagrożenia terrorystycznego – opowiada znajomy Polak. Decyzja rządu dotyczy regionu Brukseli oraz graniczącej ze stolicą miejscowości Vilvoorde. Nie kursuje metro, odwołano imprezy masowe, a mieszkańcom nakazano trzymanie się z daleka od miejsc zatłoczonych. Niektóre bary i restauracje podjęły decyzję o skróceniu godzin pracy do zmierzchu, czyli do godziny 18. Najdalej poszła jak zwykle ostrożna ambasada USA, która zaleciła swoim pracownikom, aby nie wychodzili na dwór.

Sobota rano, aleja Toison d'Or i Louise, najelegantsze handlowe arterie Brukseli. Wszystkie sklepy zamknięte, ulice wymarłe, pełno patroli wojskowych. Podobnie sprzęt i wojsko wyprowadzono w okolice historycznego centrum Brukseli, a także na rondo Schumana, przy którym siedzibę mają główne instytucje unijne. Zagrożony był przygotowywany od miesięcy pierwszy Kongres Kobiet w Brukseli, organizowany przez polonijną organizację feministyczną Elles Sans Frontieres, z udziałem mówczyń z Polski. Ostatecznie jednak się odbył, ale skrócony również do godziny 18. Impreza odbyła się w budynku należącym do polskiej ambasady, w którym wprowadzono dodatkowe środki bezpieczeństwa. Znajduje się on niedaleko meczetu, o którym wiadomo, że jest miejscem wpływów salafizmu, czyli fundamentalistycznego odłamu islamu. To salaficcy imamowie mają nauczać bojowników Państwa Islamskiego.

– Otrzymaliśmy dość dokładną informację wskazującą na ryzyko zamachu takiego jak w Paryżu – oświadczył w sobotę belgijski premier Charles Michel. Według niego hipoteza zbudowana na podstawie informacji służb mówiła o kilku możliwych atakach w miejscach, w których zbierają się ludzie, np. w centrach handlowych. W sobotę policja odebrała ok. 3500 zgłoszeń o podejrzanych wydarzeniach od dzwoniących na specjalnie uruchomioną w tym celu linię telefoniczną. Jednak do niedzielnego popołudnia sytuacja się nie wyjaśniła. Wieczorem rządowy sztab kryzysowy miał zdecydować, czy najwyższy stan zagrożenia zostanie utrzymany oraz czy w poniedziałek będą otwarte szkoły.

Zagrożenie związane jest przede wszystkim z nieodnalezionym ciągle przez policję Salahem Abdeslamem, Belgiem pochodzenia marokańskiego, który był jednym z zamachowców w ostatnią niedzielę w Paryżu, choć prawdopodobnie swojej części zamachu nie wykonał.

– Albo nie udał mu się zamach w Paryżu i teraz musi się pochwalić sukcesem, albo się przestraszył i teraz szuka go Państwo Islamskie – powiedział rzecznik belgijskiej prokuratury. Następnego dnia po zamachu w Paryżu Abdeslam zadzwonił po swoich przyjaciół w Belgii, żeby odebrali go ze stolicy Francji. To ich znalazła belgijska policja i dowiedziała się, że Abdeslam jest gdzieś w Brukseli lub w okolicach i może mieć ciągle ze sobą pas z ładunkami wybuchowymi, który służy do przeprowadzania zamachów samobójczych. Ale chodzi nie tylko o niego. Oficjalne komunikaty policji mówią o przynajmniej trzech poszukiwanych terrorystach.

Po zamachach w Paryżu okazało się, że niektórzy z jego sprawców pochodzą z Belgii, a konkretnie z brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Jest ona dość biedna i zdominowana przez pochodzącą z Maroka ludność muzułmańską i od dawna była wiązana z zamachami w różnych miejscach świata. Na ulicach Molenbeek wysłannicy Państwa Islamskiego rekrutowali młodych bojowników wysyłanych potem na wojnę do Syrii. Szacuje się, że z Belgii wyjechało ich ok. 440, z czego prawdopodobnie 120 wróciło do kraju. Część z nich może stanowić zagrożenie terrorystyczne. Fenomen zradykalizowanych biednych muzułmańskich dzielnic i zagranicznych bojowników nie jest specjalnością Belgii, ale ostatnie wydarzenia ściągnęły na ten kraj krytykę, głównie ze strony Francji. W samej Belgii też rozpoczęła się nagonka na poprzedniego, wywodzącego się z Partii Socjalistycznej, burmistrza Molenbeek, który rządził dzielnicą przez prawie 20 lat i ignorował sygnały rosnącej przestępczości i radykalizacji, bo nie chciał tracić głosów muzułmańskiej społeczności.

– Przez 20 lat panowała tam mafijna zmowa milczenia – uważa Alain Destexhe z partii liberalnej, który opublikował krytykę byłego burmistrza w dzienniku „La Libre". Ale są i tacy, którzy źródeł sukcesu belgijskich dżihadystów upatrują w słabościach strukturalnych państwa belgijskiego. Zagraniczne media, które właśnie odkryły Molenbeek, piszą o podzielonej na 19 gmin Brukseli, w której trudno o jedną politykę wobec radykałów. Ponadto w stolicy Belgii jest sześć wydziałów policji, przy czym ta komunalna, która powinna wyłapywać sygnały o radykalizacji, jest uważana za mało profesjonalną. Często stanowi przystań dla słabo wykwalifikowanych mieszkańców dzielnicy, którzy nie mogą znaleźć innej pracy. Z kolei belgijski wywiad ma zbyt mało etatów – Belgia jest znacznie mniejsza i dysponuje mniejszym budżetem niż Francja, a jednocześnie musi zajmować się ochroną ważnych instytucji międzynarodowych: UE i NATO.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021