Nowy polski prawicowy gabinet nie tracił czasu, przygotowując zmiany legislacyjne umożliwiające rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym i mediami publicznymi, krótko po wygranych wyborach parlamentarnych w październiku. Nie było wątpliwości, że takie posunięcia wywołają poruszenie w Brukseli, ale też i w innych miejscach.
Europejscy politycy nie ważyli słów, krytykując władze w Warszawie.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, który w grudniu porównał sytuację w Polsce do „zamachu stanu”, teraz z kolei nazywa działania nowego polskiego rządu „putinowskimi”. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans w liście, który w ubiegłym miesiącu wyciekł do wiadomości publicznej, przestrzegł Polskę, by nie przyjmowała kontrowersyjnych ustaw. Jego zdaniem, te bowiem „podważyłyby” porządek konstytucyjny w kraju.
Günther Oettinger, unijny komisarz do spraw gospodarki cyfrowej i bezpieczeństwa, opowiedział się za tym, by Warszawa została objęta unijną procedurą badania praworządności. W środę (13.01.2016) procedurę rozpoczęto, co stanowi wyjątkowy krok w historii Wspólnoty. I w końcu, Volker Kauder, szef konserwatywnego klubu CDU/CSU w Bundestagu apelował, by objąć Polskę sankcjami w wypadku, gdyby Warszawa – jak powiedział – dalej ignorowała zasady praworządności.
Trzeba podkreślić, że polski minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz rząd także nie starali się załagodzić sytuacji.