Lord Mark Price: Brexit nie powinien osłabić Unii

Chcemy odzyskać kontrolę nad imigracją, ale nie ją ograniczyć – mówi sekretarz handlu Wielkiej Brytanii.

Aktualizacja: 02.02.2017 19:11 Publikacja: 01.02.2017 18:52

Parlament decyduje o Brexit

Parlament decyduje o Brexit

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Wielka Brytania to ważny partner handlowy Polski. Ale aby tak pozostało, przedsiębiorcy potrzebują przewidywalności. Po Brexicie Londyn będzie związany z Brukselą unią celną, strefą wolnego handlu, jednolitym rynkiem?

Lord Mark Price: Premier May nie jest przywiązana do jakiejś szczególnej formuły. Chce takiego modelu współpracy z Unią, który pozwoli na utrzymanie najbardziej płynnej wymiany towarów. Na świecie jest wiele przykładów wykorzystania w tym celu technologii cyfrowej, kontroli punktowych czy bardziej systematycznego mechanizmu weryfikacji. Gdy jestem w Polsce, innych krajach wyszehradzkich, ale też w Niemczech, gdzie wczoraj odwiedziłem zakłady motoryzacyjne, słyszę jedno: wszyscy chcą mieć pewność, że swobodny przepływ towarów zostanie utrzymany...

Bez ceł?

Bez ceł. Tego by chciała Wielka Brytania, bo wierzymy, że wolny handel najlepiej pozwala prowadzić biznes. May chce pragmatycznie dążyć do osiągnięcia właśnie takiego rozwiązania.

Ale premier powiedziała też, że punktem wyjścia jest ograniczenie imigracji i zniesienie kompetencji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Czy jednak w zamian Brytyjczycy nie będą musieli zapłacić gorszymi warunkami handlu, skoro dla Unii cztery wolności jednolitego rynku są nierozerwalne?

Tak tego nie widzimy. Rozmawiałem już z ministrami handlu 11 krajów UE i wiem, że Unia nie zgodzi się na cherry picking, dobieranie sobie przez nas najkorzystniejszych przywilejów jednolitego rynku. Ale choć nie będziemy w jednolitym rynku ze względu na kontrolę imigracji, to możemy zawrzeć z Europą umowę o wolnym handlu.

Niektóre sektory są dla Wielkiej Brytanii szczególnie ważne, jak eksport aut czy usługi finansowe. Liczy pan tu na uprzywilejowane rozwiązania w umowie z Unią?

Wychodzimy z założenia, że będzie możliwe całościowe porozumienie o wolnym handlu. Nie widzimy sensu we wprowadzaniu ceł, tworzeniu przeszkód dla biznesu. Takie umowy staramy się zawrzeć z wieloma krajami spoza Europy. W przypadku Unii różnica polega na tym, że wychodzimy od całkowitej zgodności przepisów i braku ceł, podczas gdy z każdym innym krajem jest odwrotnie. Ale przedsiębiorcy w Polsce, Słowacji czy Słowenii nie chcą wzrostu cen towarów i usług w Europie z powodu ceł w handlu z Wielką Brytanią. Liczą, że będziemy mieli płynny okres przejściowy, że nie dojdzie do gwałtownej zmiany warunków prowadzenia biznesu.

Na czym miałby polegać ten okres przejściowy po spodziewanym zakończeniu rokowań z Unią wiosną 2019 r.?

Jeśli będzie dobra wola po obu stronach, wiara w wolny handel, możemy dość szybko do tego czasu uzgodnić porozumienie handlowe. Jest co prawda wiele innych aspektów porozumienia. Ale premier jest pragmatyczna i rozumie, że te sprawy mogą zająć więcej czasu . Nasz punkt wyjścia to przekonanie, że Wielka Brytania jest przywiązana do idei Unii i choć nie chce być członkiem UE, to liczy, że stanie się silnym partnerem Europy.

Nie zgadza się więc pan z Donaldem Trumpem, który w czasie konferencji z May nazwał Unię „konsorcjum"?

Jest wiele rzeczy pozytywnych w integracji, Unia powinna pokładać w sobie ufność, iść do przodu. To jest wielki blok gospodarczy, 450 mln osób już bez nas. Tylko przez to, że Brytyjczycy postanowili pójść własną drogą, Unia nie powinna być osłabiona.

May uważa, że ewentualne pogorszenie warunków handlu z Unią może zrekompensować przedsiębiorcom obniżeniem podatków, a kraj może stać się takim Hongkongiem Europy. Tylko z czego wtedy państwo będzie spłacało wielki dług, ubezpieczenia socjalne?

Już dziś dla OECD jesteśmy szóstym najlepszym krajem do prowadzenia biznesu na świecie. Przeszło rok temu, jeszcze w ramach UE, zobowiązaliśmy się do obniżenie CIT do 17 proc. do 2020 r., a i bez tego mamy jego najniższą stawkę w G20. Cztery z dziesięciu najlepszych uniwersytetów na świecie znajdują się u nas. Oferujemy więc naprawdę konkurencyjne warunki prowadzenia biznesu. W Unii coraz częściej mówi się zresztą o tym, że jeśli Wielka Brytania nie otrzyma dobrego porozumienia od UE, zostanie odepchnięta, będzie musiała znaleźć sobie partnerów gdzie indziej. Unia ma w wymianie z nami 60 mld funtów nadwyżki, Polska – 4 mld. My z natury jesteśmy mniej protekcjonistyczni niż reszta Unii i to się nie zmieni.

To są czasy protekcjonizmu, wystarczy posłuchać Trumpa. Kto będzie chciał mieć z wami wolny handel?

Znajdą się tacy, którzy będą chcieli prowadzić biznes z piątą gospodarką świata...

Po osłabieniu funta, szóstą, po Francji...

Piątą, szóstą. Mamy wiele atutów: poza Doliną Krzemową nigdzie nie powstaje tyle firm, ile w Londonie. Nową spółkę można u nas założyć w dobę.

LLyod's, Barclay's i inne banki zapowiedziały przeniesienie części biznesu na kontynent. Takie sygnały docierają też od przedsiębiorstw?

Na pytanie, czemu u nas inwestują, przedsiębiorcy dopiero na szóstym miejscu podają przynależność do jednolitego rynku. Ważniejsze są regulacje biznesowe, wykwalifikowana siła robocza, rząd sprzyjający przedsiębiorczości. Ale owszem, 44 proc. naszego eksportu trafia do Unii i chcemy to utrzymać.

Jak szybko możliwe jest zawarcie umowy gwarantującej prawa milionowi Polaków żyjących dziś na Wyspach? Hiszpania chce jednocześnie ustalić status Gibraltaru.

Jest wiele rzeczy, które trzeba będzie ustalić. Ale May nie ma problemu z udzieleniem takich gwarancji dla 3,4 mln obywateli UE, którzy u nas żyją za podobne gwarancje dla 1,2 mln Brytyjczyków mieszkających w krajach Unii. Także w przyszłości nie chcemy wstrzymywać imigracji, tylko odzyskać nad nią kontrolę. Potrzebujemy fachowej siły roboczej, aby gospodarka dalej mogła się rozwijać.

W przyszłości powstanie więc system oparty na punktach, trochę jak w Australii?

Szczegóły opracuje MSW. Ale w 2015 r. na 420 tys. imigrantów 220 tys. przyjechało spoza Unii w ramach systemu opartego na kwalifikacjach, nawet więcej niż z Unii. Nie chcemy więc podnieść mostu zwodzonego.

Parlament ma teraz większy wpływ na negocjacje o Brexicie. Może na koniec odrzucić ich wynik i Wielka Brytania pozostanie jednak w Unii?

Jesteśmy demokracją, deputowani są niezależni, głosują zgodnie z własnym sumieniem. Ale są też pod wielką presją 17 mln osób, które głosowały za Brexitem i liczą na rozwód z Unią. Nie sądzę, aby stało się inaczej.

Dołączył pan w lutym ub.r. do rządu Davida Camerona, który działał na rzecz pozostania w Unii. A potem przeszedł pan do ekipy May, która działa na rzecz Brexitu. Co skłoniło pana do tak zasadniczej zmiany poglądów?

30 lat pracowałem w biznesie. Przeszedłem do rządu, aby promować przedsiębiorczość i działać dla dobra kraju. Gdy dowiedziałem się o Brexicie, pomyślałem o moich dwóch córkach, o ich przyszłości. Zrozumiałem, że mogę działać dna rzecz osiągnięcia profesjonalnego porozumienia z Europą, na którym skorzysta także Unia, będzie dzięki niemu silniejsza, a nie słabsza, Wielka Brytania będzie mogła ją wspierać gdy idzie o obronę i bezpieczeństwo. Wychodzimy z UE, ale życzymy wszystko co najlepsze Europie i Europejczykom.   

—rozmawiał Jędrzej Bielecki

Parlament decyduje o Brexit

Deputowani Izby Gmin mieli w nocy z środy na czwartek potwierdzić decyzję rządu o rozpoczęciu negocjacji rozwodowych z Brukselą. Szkocka Partia Narodowa (SNP) chciała zablokować tę uchwałę, ale uzyskanie w tej sprawie większości raczej wydawało się niemożliwe. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn zapowiedział bowiem, że jego ugrupowanie będzie głosowało za Brexitem podobnie jak zdecydowana większość torysów (wyjątkiem jest Kenneth Clark, na zdjęciu z tyłu z założonymi rękami). – Uszanujmy wolę narodu – apelował minister ds. Brexitu David Davis (na zdjęciu przemawia).  —j.bie.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176