W poniedziałek Theresa May przywiozła do Brukseli ostateczną ofertę dotyczącą umowy o warunkach wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
– To jest totalne zwycięstwo Unii – oceniła w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej" Danuta Hübner, przewodnicząca Komisji ds. Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego. Polka oraz czwórka innych eurodeputowanych zostali poinformowani o treści propozycji przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera. On sam jadł wczoraj lunch z May, choć posiłek był bardziej rozmową niż konsumpcją. Na dodatek przedłużył się wyraźnie i został na chwilę przerwany, żeby obie strony mogły przeprowadzić niezbędne konsultacje. Juncker prawdopodobnie dzwonił do Leo Varadkara, premiera Irlandii, a May konsultowała się w tym czasie ze swoimi sojusznikami z Irlandii Północnej – Demokratyczną Partią Unionistyczną (DUP).
W rezultacie po południu oboje ogłosili, że niestety na razie porozumienia jeszcze nie ma. Ale jednocześnie Juncker i May wyrazili głębokie przekonanie, że do końca tygodnia uda się zniwelować nieliczne dzielące obie strony różnice, tak żeby szczyt UE 14–15 grudnia mógł ogłosił „satysfakcjonujący postęp" i przejść do negocjacji przyszłych relacji między UE i Wielką Brytanią.
Głównym punktem spornym, który uniemożliwił ogłoszenie sukcesu w poniedziałek, był proponowany w umowie rozwodowej zapis odnośnie do losu granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Londyn zgodził się w końcu na obietnicę, żeby w przyszłości zapewnić „regulacyjną zgodność z tymi zasadami rynku wewnętrznego i unii celnej, które teraz lub w przyszłości wspierają współpracę między Południem i Północą i chronią Porozumienie Wielkopiątkowe".
Jednym słowem, brytyjski rząd obiecuje, że nie będzie twardej granicy między Irlandią a Irlandią Północną.