Do wpisywania złowionych okazów mają być „zachęcani” groźbą, że nie przedłuży się im kart wędkarskich. Tak wynika z projektu ustawy o rybactwie śródlądowym. Projekt jest w konsultacjach społecznych.
– Rejestry potrzebne są do planowanego prowadzenia gospodarki rybackiej, zwiększa się bowiem znaczenie złowionych ryb – mówi Mariola Błaszczyk z Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. [b]Wielkość połowów wędkarskich pięciokrotnie przewyższa te dokonywane narzędziami i urządzeniami rybackimi.[/b]
Dane o połowach zbiorą koła wędkarskie. One też będą informować swoich członków o nowych obowiązkach. Propozycje ministerstwa nie cieszą wędkarzy, których jest – jak ocenia Polski Związek Wędkarski – 613 tys. Szacunki Instytutu Rybactwa Śródlądowego wskazują nawet na 1,5 mln łowiących.
Wędkarze przyznają, że te rejestry nie są dla nich zaskoczeniem. – Od mniej więcej dwóch lat dostajemy przy okazji opłacania kart wędkarskich specjalne bloczki do wpisywania złowionych ryb, ale nikt tego nie robi ani nie egzekwuje – mówi Michał Bińkowski, wędkarz z Warszawy. – Zbieranie danych jest na razie kwestią dyscypliny w kołach wędkarskich – mówi Antoni Kustusz, rzecznik Polskiego Związku Wędkarskiego. – Teraz dobrowolności nie będzie. Nie muszą prowadzić rejestrów pisemnie, dozwolona byłaby też forma elektroniczna, tyle że i tak nieuniknione jest ręczne notowanie złowionych ryb, bo obowiązek dokonania wpisu powstaje w momencie zdjęcia ryby z haczyka. Nowocześni wędkarze na połów mogą też wyruszyć z laptopem.
– Ale nie będzie to konieczne, bo dane można przecież zanotować choćby w telefonie komórkowym – przekonuje Błaszczyk. Wcześniej jednak PZW musiałby ustalić obowiązujące kody dla poszczególnych gatunków ryb. Czy trzeba byłoby wpisywać wszystkie okazy, które złapią się na haczyk? – To absurd, gdyby trzeba było spisywać np. wszystkie ukleje lub płotki, które potem i tak są wypuszczane – uważa Bińkowski.