W tym roku do recyklingu powinno trafić 16 proc. papieru, puszek, tworzyw sztucznych i szkła, jakie wyrzucamy w naszych domach. Za rok powinno to być 18 proc., a za dwa lata – 20 proc. W 2018 r. już 30 proc. puszek, butelek i papierów trzeba poddać recyklingowi, a w 2020 r. połowę śmieci. Dobrze, bo odpady nie powinny trafiać na wysypiska. Problem w tym, że recykling nie zawsze się opłaca i niekiedy trudno go zapewnić.
Przepisy narzucają wymagania, ale wiele zależy od uwarunkowań rynkowych. Okazuje się, że są już problemy ze zbytem odzyskanych surowców.
– Koniunktura rynkowa dyktuje ceny surowców wtórnych. Jeszcze kilka lat temu za tonę odzyskanego złomu można było otrzymać 400 zł. Dziś 150 zł. Na ceny ma wpływ sytuacja na całym świecie. Gdy Chiny skupowały butelki PET, można było za tonę dostać 2800 zł, a dziś 1400 zł – mówi Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Dodaje, że czasem bardziej opłaca się wyprodukować nowy surowiec aniżeli przetwarzać ten odzyskany.
Potwierdza to Michał Paca, ekspert gospodarki odpadami. Zaznacza, że właśnie z tego powodu państwo narzuca wymagania związane z recyklingiem.
– Wiele wysortowanych odpadów jest zanieczyszczonych. Recyklerzy nie chcą więc ich kupić. Zazwyczaj nie ma problemu ze zbyciem dobrej jakości surowców – dodaje Paca.