Nie mogą nazywać się Rosjanami, ale startują jako sportowcy Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Dostali zakaz używania własnej flagi i podczas ceremonii otwarcia maszerowali z olimpijską, więc przygotowali kolekcję strojów w narodowych barwach. Odbierając medal, nie słyszą własnego hymnu, ale zastępuje go fragment koncertu Piotra Czajkowskiego.
Miało ich na igrzyskach nie być, a nie musieli nawet wyważać drzwi – weszli szeroko otwartymi. Sito zagęściła tylko lekkoatletyczna World Athletics, która surową postawą wobec oszustów chce zmazać winy przeszłości, kiedy były szef światowej federacji Lamine Diack razem z synem i senegalskimi przyjaciółmi sprzedawał Rosjanom dopingową niewinność. Dążenie do samooczyszczenia sprawiło, że rosyjskich lekkoatletów wystartuje w Tokio tylko dziesięciu.
Rosjanie zasłużyli na ostracyzm, bo najpierw zorganizowali wspierany przez państwo system dopingowy, a później – kiedy już wpadli – zaczęli zacierać ślady. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) nie mogła ich ukarać za wypaczenie igrzysk olimpijskich w Soczi, gdzie szef laboratorium antydopingowego Grigorij Rodczenkow samodzielnie nadzorował podmienianie próbek moczu na czyste, bo nie miała jeszcze takich kompetencji.
Po tym jak Rosjanie później próbowali manipulować danymi, WADA chciała ich wyrzucić z mistrzowskich imprez na cztery lata, ale udało się na dwa. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) złagodził też reguły dotyczące strojów.
Rosjanie wysłali do Tokio 328 zawodników w 30 sportach i w ciągu czterech pierwszych dni zdobyli kilkanaście medali. Muzykę Czajkowskiego grano po zawodach strzeleckich, turnieju taekwondo oraz szermierki, a także rywalizacji drużynowej kobiet w gimnastyce oraz w gimnastyce artystycznej.