Zasada działania Nu. M8 – bo tak nazywa się wynalazek – jest bardzo prosta. Dziecko zakłada go na rękę i od tej chwili znajduje się pod pełną kontrolą rodziców. Jeśli ktoś próbuje go zdjąć, rodzice natychmiast dostają esemesa.
Ale główną zaletą Nu. M8 jest to, że dzięki niemu mama lub tata w każdej chwili mogą sprawdzić, gdzie znajduje się ich dziecko. Nie tylko za pomocą telefonu komórkowego, ale również Google Maps w Internecie. Wystarczy na specjalnej, niedostępnej dla niepowołanych osób, stronie wpisać „wru” lub „where r you”, i zobaczymy na mapie nasze dziecko. Na ekranie komputera wyświetli się kompletny adres, a nawet kod pocztowy. Program pokazuje dziecko z dokładnością do trzech metrów.
Rodzice mogą też sami wyznaczyć tzw. bezpieczną strefę, w której może poruszać się ich syn lub córka. Jeśli dziecko przekroczy jej granicę, rodzice natychmiast zostaną zaalarmowani.
Zegarek już został zaprezentowany w Wielkiej Brytanii, lada dzień poznają go Amerykanie. Potem trafi do Australii. Już wywołuje kontrowersje.
– Nigdy nie założyłabym dziecku takiego zegarka. W ten sposób rodzice przekazują informację, że mu nie ufają, a świat, który go otacza, jest bardzo niebezpieczny. Jak dziecko ma dorosnąć, gdy rodzic nie pozwala mu popełniać błędów, nie daje poczuć, że jest niezależną istotą, i pokazuje, że mu nie wierzy? – mówi „Rz” Sue Atkins, szefowa brytyjskiej organizacji Positive Parents=Confident Kids. Ma dwoje dzieci w wieku 14 i 16 lat, które wyposażyła w telefony komórkowe. – I to wystarczy. Wiedzą, że mają zadzwonić, gdy pociąg się spóźni albo coś się stało. Ufam im. Trzeba dzieciom pokazywać, że nie wolno bać się życia, bo ono zawsze było i będzie niebezpieczne – dodaje.