Chłopiec już jako dwulatek mówił, że jest dziewczynką. Na głowę zakładał szaliki, udając, że ma długie włosy – opowiadali jego rodzice gazecie „Omaha World-Herald”. Jako trzylatek na Halloween przebrał się za księżniczkę. Rok później powiedział, że „nie może się doczekać, aż zostanie mamusią i będzie miał dzieci”. Gdy skończył pięć lat, wciąż wolał się bawić lalkami i modlił się, by Bóg jak najszybciej sprawił, aby jego penis zniknął, a on sam stał się dziewczynką.
U pediatry matka chłopca usłyszała, że dzieci często udają, że są kimś innym. Ben został jednak skierowany do specjalisty, który po przeprowadzeniu testów stwierdził, że chłopiec spełnia kryteria zaburzenia identyfikacji płci. Pełna diagnoza nie została postawiona ze względu na zbyt młody wiek pacjenta.
Rodzice postanowili jednak spełnić pragnienia syna. Gdy przed Pierwszą Komunią Świętą Ben oświadczył, że nie chce być ubrany w garnitur, tylko w białą sukienkę – a ani Kościół, ani katolicka szkoła, do której chodził, nie chciały się na to zgodzić – zapisali dziecko do szkoły publicznej jako dziewczynkę o imieniu Katie.
Czy to dobry pomysł, skoro dzieci często udają, że są np. kotami czy psami?
– Osoby, które uważają, że powinny mieć inną płeć, mają poważny kłopot psychologiczny. Nawet jeśli go zignorujemy, problem nie zniknie. Warto pozwolić dziecku na pewien eksperyment – czy to podczas wakacyjnego wyjazdu, czy w innej szkole – tłumaczy „Rz” prof. psychologii Stuart Fischoff z California State University. I dodaje: