Już wtedy miał kontakty w świecie artystycznym. Był intelektualistą, który publicznie przyznawał, że „Upadek” Alberta Camusa jest jedną z jego najważniejszych lektur.
Prawdziwy rozgłos zdobył podczas procesu o zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, gdy znalazł się w elitarnym gronie oskarżycieli posiłkowych. Cała Polska śledziła wtedy przebieg zdarzeń na sali sądowej. Mowy oskarżycieli posiłkowych, odbite nielegalnie na powielaczach, kolportowała opozycja. – Koordynowaliśmy nasze działania w toku rozprawy – mówi Olszewski.
W 1989 r. zostało znalezione ciało matki Krzysztofa Piesiewicza. O okolicznościach jej śmierci opowiadał w „Gazecie Wyborczej”: „Miałem do matki pojechać wieczorem około dziesiątej, podać jej lekarstwa. Ale zasiedziałem się u kogoś i było już za późno. Wracając, przejeżdżałem koło jej domu, pomyślałem, że przyjadę jutro. Następnego dnia zadzwonił telefon. Matka leżała na podłodze związana systemem sznurków – identycznym, jaki widziałem na procesie ks. Popiełuszki. Pod drzwiami leżała maczeta”. W wywiadach dawał do zrozumienia, że nigdy nie pozbył się wątpliwości, czy zabójstwo matki nie miało związku z jego działalnością jako obrońcy opozycjonistów. – Ta sprawa była szeroko komentowana w środowisku, do dziś nie została wyjaśniona – mówi Olszewski.
[srodtytul]Polityk[/srodtytul]
Piesiewicz zawsze podkreślał, że potrzebę działania publicznego poczuł w sierpniu 1980 r. Nie był członkiem „Solidarności”, ale pomagał związkowcom jako adwokat. Do czynnej polityki wszedł w 1991 r. Był w Porozumieniu Centrum, należał nawet do rady politycznej. Pod koniec lat 90. działał w AWS. W ostatnich wyborach do Senatu startował z list PO. W Warszawie zdobył ponad pół miliona głosów.
A jednak, choć dziesięć lat sprawował funkcję senatora, niektórzy politycy zarzucają mu brak wyrobienia politycznego. – „Piesio” używany był do firmowania swoim autorytetem cudzych pomysłów. Ma dar pięknego ubierania w słowa każdej myśli – twierdzi jeden z prawicowych polityków.