Po pladze pożarów w 2018 r. państwo podjęło skuteczną walkę z mafią śmieciową, wprowadzając pakiet rozwiązań oraz wysokie karne sankcje (nawet 25 lat więzienia) dla tego typu sprawców.
Jednak pojawienie się koronawirusa spowodowało, że rząd poluzował restrykcje. – I poszedł na rękę przestępcom – twierdzi przedsiębiorca z branży odpadowej. W tym roku straż pożarna gasiła już 58 pożarów składowisk i wysypisk. W kwietniu w Nowinach, pod Kielcami, płonęło nielegalne składowisko niebezpiecznych odpadów (pojemniki z chemikaliami), w Studziankach pod Białymstokiem – hałda o powierzchni 2,4 tys. metrów kwadratowych (pożar objął 300 mkw.), był to szósty pożar hałd odpadów na tym składowisku w tym roku. W opolskim Kalinowie spłonęło składowisko odpadów warsztatowych – opony, filtry, plastiki, tapicerka samochodowa. Dlaczego problem powrócił?
Zawieszona rejestracja
W 2018 r. wprowadzono zmiany, które zapobiegły nadużyciom w odpadach – rejestr odpadów, wspólne kontrole WIOŚ i ITD (sprawdzanie transportów). Wprowadzono obowiązek zabezpieczenia roszczeń, podwyższono sankcje, zaczęto wyciągać konsekwencje także wobec firm współpracujących z mafią – klienta zaczęła wreszcie interesować rzeczywista droga odpadu, bo zaczął również za to odpowiadać.
Baza Danych Odpadowych (BDO) weszła w życie ponad rok temu – zarejestrowało się w niej ponad 177 tys. firm. Od stycznia tego roku wszedł kluczowy moduł elektronicznej rejestracji w czasie rzeczywistym – i działał przez mniej więcej trzy miesiące.
Był to najlepszy bat na wszystkie patologie. Jednak z powodu pandemii (ustawą z maja) zawieszono formę elektroniczną BDO na ponad pół roku. – Elektroniczna BDO była kopią rozwiązań, jakie rząd zastosował, by zwalczyć wyłudzenia VAT np. w paliwach. Zawieszenie tych działań rozzuchwaliło przestępców, jest gorzej, niż było w 2018 r., kiedy masowo podpalano dzikie wysypiska – sugerują legalnie działające firmy. Jak działa BDO?