Tuż po tym, jak prezydent Bronisław Komorowski w ubiegły piątek uhonorował w Berlinie dziesięciu Niemców wspierających "S" w latach 80., szefowa niemieckiego Związku Wypędzonych stwierdziła, że odznaczenie dla jednej z nich – Helgi Hirsch, byłej warszawskiej korespondentki "Die Zeit" – to uznanie nie tylko za wspieranie "Solidarności".
– Tak jak kiedyś była zaangażowana, działając na rzecz polskiej opozycji, za co słusznie teraz zostaje odznaczona, tak później intensywnie wspierała niemieckich wypędzonych z ojczyzny i zajęła się polskimi zbrodniami na Niemcach podczas wypędzeń – napisała w oświadczeniu Erika Steinbach.
W 1991 r. na łamach "Polityki" Hirsch ogłosiła, dlaczego przestała lubić Polaków. Uważała, że stali się niezdolni do autorefleksji, ksenofobiczni. W 2003 r. podczas dyskusji nad utworzeniem w Berlinie Centrum przeciwko Wypędzeniom, Hirsch wspierała ten pomysł. W 2010 r. wystąpiła z rady fundacji odpowiedzialnej za Centrum.
Prezydent Komorowski, wręczając medal, aluzyjnie nawiązał do artykułu dziennikarki sprzed 19 lat. – My Polacy wciąż panią lubimy – powiedział.
Oświadczenie Steinbach wywołało ostrą reakcję Europejskiego Centrum Solidarności, które ustanowiło Medal Wdzięczności. Jego szef, ojciec Maciej Zięba, podkreślił, że bliskie relacje Hirsch ze Związkiem Wypędzonych mogą budzić kontrowersje, ale kapituła medalu kierowała się "tylko i wyłącznie" działaniami dziennikarki do 1989 r.