Ofertę rządu przekazał 62-letniej matce Orlanda Zapaty Kościół. – Reina Luisa Tamayo powiedziała, że nie będzie się sprzeciwiać wyjazdowi synów, ale ona sama się nie ruszy bez prochów Orlanda – mówi „Rz” Berta Soler z organizacji Kobiety w Bieli skupiającej żony więźniów politycznych. Jej mąż Angel Moya Acosta, skazany na 20 lat więzienia, miał odzyskać wolność na mocy umowy rządu, Kościoła i Hiszpanii, ale nie chciał wyemigrować, więc nadal siedzi w więzieniu.
Panią Tamayo, która mieszka w Banes w prowincji Holguin (850 km od Hawany), poproszono o przyjazd do stolicy. W siedzibie arcybiskupa przekazano jej szczegóły rządowej oferty. „Pierwszy raz otrzymaliśmy taką propozycję” – mówiła wychodzącej w Miami gazecie „El Nuevo Herald”. Kościół obiecał jej nawet, że zajmie się kremacją szczątków jej syna i wyśle jego prochy do USA, jeśli zdecyduje się na wygnanie. 42-letni Orlando Zapata zmarł 23 lutego 2010 r. po 85 dniach głodówki prowadzonej na znak protestu przeciw nieludzkim warunkom panującym w więzieniu. Jego matka oskarżyła władze o zamordowanie syna. – Zamknęli usta bojownikowi o prawa człowieka – oświadczyła kobieta. Musiała odpokutować za te słowa. Stała się więźniem we własnym domu. Nie pozwalano jej chodzić do kościoła ani na cmentarz, gdzie został pochowany jej syn. Była zrozpaczona, bo z powodu braku miejsc na cmentarzach na Kubie zmarły ma prawo do grobu tylko przez dwa lata. Potem jego szczątki są ekshumowane, a grób przydzielany komu innemu.
– Reinę Luisę mogą w każdej chwili zamordować. To osoba w podeszłym wieku. Bardzo schorowana. Tymczasem była bita, szarpana, wleczona po ziemi, nasyłali na nią hołotę z rurami, pałkami, kijami bejsbolowymi – mówił „Rz” Juan Carlos Herrera Acosta, niezależny dziennikarz, który trzy lata siedział z Zapatą w więzieniu. W lipcu Herrera Acosta wyszedł na wolność, ale musiał wyjechać do Hiszpanii. Jego zdaniem Zapata to męczennik. Dzięki jego ofierze przyparty do muru reżim zgodził się wypuścić 52 więźniów, a teraz oferuje wolność kolejnym, jeśli zobowiążą się wyjechać.
– Władze wypuszczają ich, by poprawić swój wizerunek. Chcą, by na Kubie było mniej opozycjonistów zarówno w więzieniach, jak i na ulicach – mówi nam Berta Soler. Ofertę emigracji otrzymało właśnie pięciu kolejnych skazanych dysydentów: trzech się zgodziło, dwóch odmówiło. Kobiety w Bieli zażądały bezwarunkowego uwolnienia pozostałych 113 więźniów politycznych.