– Przygotowaliśmy w Internecie dwie listy. Na pierwszej znalazło się 60 największych polskich miast. Głosujący wybiorą 20 z nich. Druga jest otwarta. Chętni mogą wysuwać własne kandydatury. Dwie z największym poparciem dostaną tzw. dzikie karty – wyjaśnia Kamila Kwaśniewska, przedstawicielka producenta "Monopoly". Oznacza to, że na pierwszą polską planszę jednej z najsłynniejszych gier świata mogą trafić nie tylko Warszawa i Poznań, ale i Pułtusk, Kościan czy Wejherowo. Miasta powoli ostrzą sobie zęby na wielki wyścig.
[srodtytul] Gra na ciężkie czasy [/srodtytul]
"Monopoly" powstała w latach 30. XX w. Wymyślił ją Amerykanin Charles B. Darrow. Obywatelom, którzy zmagali się ze skutkami wielkiego kryzysu, gra miała przynieść odrobinę wytchnienia i zapomnienia. A wszystko za sprawą iluzji obracania ogromnymi pieniędzmi. Zasady są proste. Gracze kupują nieruchomości, stawiają na nich domy i hotele, obciążają rywali koniecznością płacenia czynszu, słowem – gromadzą lub tracą fortuny. Poszczególnym polom najczęściej przypisane są nazwy miast, istnieją też wersje z nazwami ulic największych metropolii.
Przez kilkadziesiąt lat "Monopoly" rozeszła się w setkach milionów egzemplarzy. Powstały liczne gry na niej wzorowane. W Polsce lat 80. popularna była np. "Fortuna". Jej uczestnicy wędrowali po międzywojennej Warszawie, a transakcje realizowali, płacąc dukatami. "Monopoly" nadal jest na topie. – To fenomen – ocenia Przemysław Kitowski, finalista mistrzostw świata w "Monopoly". – Ta gra ukształtowała moje spojrzenie na biznes. Dziś prowadzę firmę, więc mogę powiedzieć, że pomogła mi w życiu.
Gra wyzwala także przeciwne emocje. – "Monopoly"? Raczej nie. Zbyt wiele zależy tam od przypadku. Wielu fanów planszówek grę w "Monopoly" uznaje za obciach – podkreśla Adam Krywko z Poznańskiego Stowarzyszenia Miłośników Gier Planszowych Gramajda.