"Rz" dotarła do sprawozdania z działalności punktu kontaktowo-doradczego euroregionu Pomerania w Löcknitz za 2010 r. Urzędnicy odpowiedzieli na ponad 2700 pytań, z czego tylko około 150 zadali obywatele lub urzędy niemieckie. Dotyczyły ponad 5 tys. różnych spraw, jako najczęstsze wskazano te dotyczące świadczeń rodzinnych i formalności związanych z osiedleniem.
Z dokumentu wynika, że Polacy nie wiedzą, co muszą zrobić, żeby zalegalizować swój pobyt za granicą, i z tego powodu wielu z nich przebywa tam bez pozwolenia. Skarżą się m.in. na długą procedurę uznania dyplomu ukończenia studiów wyższych czy brak materiałów dotyczących opodatkowania osób pracujących w Polsce, a mieszkających w Niemczech i małżeństw mieszanych osiągających dochody po obu stronach granicy.
Odnotowano też, że ich nieznajomość prawa i języka powoduje, że często są oszukiwani przez pośredników nieruchomości i pracy.
Jeden z banków miał odmawiać Polakom założenia konta bankowego, ponieważ oficjalnie nie można się było z nimi porozumieć po niemiecku. Z niepotwierdzonych informacji wynikało jednak, iż powodem były obawy związane z tym, że zbyt wielu klientów z Polski nie ma pieniędzy na spłacenie debetu.
Z kolei niemieccy urzędnicy z urzędu gminy Löcknitz-Penkun mieli kłopoty ze zrozumieniem polskiego systemu ubezpieczenia społecznego, prosili też o tłumaczenie pism do szczecińskiego magistratu, gdzie chcieli wyjaśnić sprawy meldunkowe.
Często pytają również o szkoły, do jakich uczęszczają dzieci z polskich rodzin, które mieszkają po niemieckiej stronie, ale uczą się w Szczecinie czy innych polskich miejscowościach na pograniczu. Niemieckie prawo nakłada obowiązek nauki w miejscu zamieszkania.