Dlaczego ktos z premedytacja w okrutny sposób zabija inna osobe?
Zdaniem większości ekspertów od procesu O.J. Simpsona w 1995 roku nie było w Stanach Zjednoczonych tak głośnej sprawy jak ta. Odbywający się w Orlando na Florydzie proces Casey Anthony przyciągał więc tłumy turystów – nie tylko z całej Ameryki, ale również z Niemiec, Holandii czy Wielkiej Brytanii – którzy od karmienia delfinów czy zabawy u Walta Disneya woleli na własne oczy oglądać słynne rozprawy.
Dostanie się na salę sądową było jednak o wiele trudniejsze niż kupno biletu do parku rozrywki. Aby zająć jedno z 50 przeznaczonych dla publiczności miejsc, niektórzy przed budynkiem sądu koczowali nawet przez całą noc. A ponieważ wejściówek było o wiele mniej niż chętnych, przed wejściem zdarzały się również przepychanki, a nawet bójki z próbującymi ominąć kolejkę.
Mord jak u Shakespeare'a
– Ameryka to kraj żądny przygód. Lubimy zagadkowe, tajemnicze sprawy, w wypadku których rozwiązanie jest niepewne, a prawda niejasna. Między innymi dlatego tak wiele jest w naszej telewizji programów o kryminalnych zagadkach. Ten proces dawał zaś szansę, aby samemu próbować wcielić się w rolę analityka CSI, który wyjaśnia zbrodnię. A sprawa była tak skomplikowana i niejasna, że można było odnieść wrażenie, że to sztuka Williama Shakespeare'a – tak obsesję na punkcie procesu Casey Anthony tłumaczy „Rz" Frank Farley, profesor psychologii w Temple University, były prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów. – Oprócz zagadkowości było mnóstwo czynników, które przyciągały ludzi do tej sprawy. Nieznana wcześniej, atrakcyjna młoda kobieta, mieszkająca z mamą i tatą w ich malutkim domku na ulicy, która wygląda tak, jak każda inna w Ameryce, została oskarżona o zabójstwo ślicznej córeczki. O mój Boże! Jak ona mogła to zrobić?! – zauważa Franke Farley i dodaje, że Amerykanie, tak jak ludzie na całym świecie, stanowczo potępiają ludzi zabijających niewinne dzieci.
Uwagę milionów ludzi podtrzymywały też wychodzące na jaw kłopoty całej rodziny Anthony. A także nagłe zwroty akcji i coraz to nowe kłamstwa. Casey kłamała m.in., mówiąc, że jej córeczka była pod opieką niani, opowiadając, że była zatrudniona w Universal Studios i że otrzymała telefon od zaginionej dwulatki.
– Ludzkość od wieków jest zafascynowana złem, przemocą i horrorami. Rozumiemy i znamy normalne życie. Ale dlaczego ktoś z premedytacją w okrutny sposób zabija inną osobę? Czy matka rzeczywiście jest zdolna do zabicia dziecka tylko po to, by móc imprezować? – zauważa profesor Farley. Podkreśla on także, że dla Amerykanów zmagających się obecnie z problemami gospodarczymi i wysokim bezrobociem, ten fascynujący proces był świetną odskocznią. – Dzięki niemu wiele osób mogło zapomnieć o tym, że nie mają pracy. A przecież w każdym kraju, w każdym sądzie, gdy zacznie się śledzić jakąś sprawę o morderstwo, to staje się ona interesująca – dodaje.