– W tym tygodniu zdejmiemy je – powiedział o tablicach Liszkowski dla delfi. lt –Ale czy zawiesimy z powrotem, nie wiemy. Najpewniej nie będzie już podwójnych napisów. I to z powodu tych wypadków. Ale ogólnie mówiąc, zaczęła się dyskusja o polskich Litwinach: jak nam tu dobrze, jak pączki w maśle żyjemy. Wszyscy porównują naszą sytuację z sytuacją Polaków na Litwie. Że Polacy na Litwie nic nie mają, że będą musieli zamykać swoje szkoły. Że imion i nazwisk pisać nie mogą. Poczuliśmy się tym przybici, jest nam bardzo przykro.
Dlatego wójt zaznaczył, że brak tablic z podwójnymi nazwami będzie także znakiem solidarności z Litwą.
„My, Litwini, i tak wiemy, jak swoje miejscowości nazywać. A Polacy na Litwie nie bardzo wiedzą, ponieważ polskie nazwy pojawiły się tam znacznie później. Wydaje mi się, że niech już lepiej nie będzie ich zarówno u nas, jak i na Litwie" – przytacza zdanie wójta portal delfi. lt.
– Jeśli Litwini w Polsce postanowili się dobrowolnie polonizować, to ich wybór, ale my, Polacy na Litwie, nie mamy zamiaru iść za tym przykładem i poddawać się dobrowolnej lituanizacji – mówi „Rz" Edward Trusewicz, sekretarz Związku Polaków na Litwie. – Mimo że oni podjęli decyzje o zdjęciu dwujęzycznych tabliczek, to nie zmienia faktu, że mogą w zupełności korzystać z praw wynikających z polskiej ustawy o mniejszościach narodowych, która bazuje na europejskiej konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych. My na Litwie takich praw nie mamy. Chciałoby się również wierzyć, że te działania polskich Litwinów nie są konsultowane z litewskim MSZ, ale są dobrowolną decyzją Litwinów mieszkających w Polsce.
Z kolei marszałek Senatu Bogdan Borusewicz za „dość dziwne" uznał słowa prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, która zasugerowała nielojalność polskiej mniejszości wobec państwa litewskiego. Według marszałka zaostrzanie i tak złych stosunków nie jest wskazane.
Litwini są jedną z najmniej licznych mniejszości w Polsce (5,8 tys.). Polacy są najliczniejszą mniejszością narodową na Litwie (ok. 6,7 proc. ludności).