Polska wciąż ma dość młodą populację – odsetek osób w wieku powyżej 65 lat w stosunku do liczby osób w tzw. wieku produkcyjnym wynosi 21,6 proc. Innymi słowy: na cztery osoby w wieku zdolności do pracy przypada zaledwie jedna w wieku 65+.
To całkiem niezły wynik – średnia dla OECD wynosi 25,5 proc., a na przykład w Grecji, Francji, Belgii, Finlandii, Estonii, Szwecji, Wielkiej Brytanii czy na Węgrzech wskaźnik ten oscyluje wokół 30 proc. Najwięcej starszych osób jest w Japonii (42,2 proc.) oraz w Niemczech (34,8 proc.). Na drugim biegunie są Meksyk (11,4 proc.), Turcja (12,5 proc.) i Chile (16 proc.).
Jeśli jednak zestawimy dane o wieku Polaków z tym, ile pieniędzy wydajemy na świadczenia dla starszych osób, okazuje się, że jesteśmy pod tym względem rekordzistami świata. Jak wynika z wyliczeń „Rzeczpospolitej", sfinansowanie każdego punktu procentowego populacji starszych osób pochłania w naszym kraju 0,55 pkt proc. PKB.
W znanej z hojności socjalnej Grecji ten wskaźnik wynosi 0,41 pkt proc., w bogatych Niemczech – 0,32 pkt, w również zamożnych Norwegii, Szwajcarii, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii – ok. 0,2 pkt. To o ponad połowę mniej niż w Polsce.
– Nasza polityka społeczna zdecydowanie preferuje starsze osoby, często kosztem młodszych – zauważa ekonomista Maciej Bukowski, prezes Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Wskazuje, że taki sposób jej uprawiania powoduje, iż nie ma pieniędzy na te obszary, które wymagają o wiele większych nakładów niż obecnie. – Przede wszystkim jest to zdrowie. Tutaj, jeśli chodzi o wydatki publiczne, odstajemy ogromnie od reszty świata – zauważa Bukowski.