"Rzeczpospolita": Bezrobocie na koniec 2015 r. było najprawdopodobniej jednocyfrowe. Ale czy to dobra wiadomość? Przedsiębiorcy twierdzą, że nie, bo zaczyna im brakować rąk do pracy.
Prof. dr hab. Kazimierz Fieske, dyrektor Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych: Od kilku miesięcy media drukują dość często artykuły i wywiady, w których pojawia się teza o tym, że lada moment zabraknie nam rąk do pracy. A jedynym sposobem na to, by wypełnić luki w podaży, jest otwarcie się na imigrantów.
Tymczasem teza ta to moim zdaniem szwindel znakomity. Bo tak trzeba powiedzieć o sytuacji, kiedy mówi się tylko część prawdy. Mówiąc o konieczności sprowadzenia imigrantów, na ogół zapomina się dodać, że co prawda brakuje rąk do pracy, ale za te pieniądze, które oferują przedsiębiorcy w Polsce.
Czy to oznacza, że gdyby zapłacili więcej, nasi od dawna niepracujący rodacy biliby się o posady?
Sprawdzałem ostatnio stopę zatrudnienia w różnych europejskich krajach, którą podaje Eurostat. Okazuje się, że w Polsce to około 70 proc. osób w wieku produkcyjnym i wskaźnik ten nie odbiega mocno od średniego zatrudnienia w innych krajach unijnych – może poza danymi dotyczącymi kobiet, które w naszym kraju pracują nieco rzadziej.