Sprawa Joanny z Krakowa. Komendant główny: Jej sytuacja nie jest winą policji

Nie godzę się na publiczny lincz na moich ludziach. Wykonywali obowiązki - mówił na konferencji prasowej komendant główny policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk, komentując sprawę Joanny z Krakowa.

Publikacja: 20.07.2023 15:43

Gen. Jarosław Szymczyk

Gen. Jarosław Szymczyk

Foto: Tomasz Waszczuk, PAP

- Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec sytuacji niezwykle trudnej życiowej w jakiej znalazła się pani Joanna, i abstrahuję zupełnie od działań policji z tym związanych. Sytuacja w jakiej znalazła się pani Joanna nie jest winą policji. Wyrażam ubolewanie, że ta konferencja w ogóle ma miejsce. Ale sposób, w jaki zaatakowano moich ludzi, na podstawie subiektywnej relacji, nie dał mi innej możliwości. W trosce o dobro społeczne postanowiliśmy tutaj państwa zaprosić - mówił.

- Informacje, które przedstawimy to efekt wstępnych czynności Biura Spraw Wewnętrznych z Krakowa, które wciąż trwają - dodał.

Sprawa Joanny z Krakowa: Policja publikuje dwa nagrania

Następnie gen. Szymczyk przedstawił nagranie rozmowy lekarki psychiatry, która dzwoni na policję z informacją, że dzwoni do niej pacjentka twierdząca, iż chce popełnić samobójstwo, w związku z dokonaną aborcją (to ostatnie słowo jest wypikane, ale kontekst wypowiedzi i to, co wiadomo o sprawie na to wskazują). - Mówi, że nie może tego wytrzymać, zaraz zażyje leki i się zabije - mówi lekarka.

Czytaj więcej

Marcin Horała o sprawie Joanny z Krakowa: Może powiedzieli jej co ma powiedzieć

Na nagraniu dane kobiety są zanonimizowane.

Na konferencji poinformowano, że dyspozytor komendy miejskiej wysłał patrol na miejsce zgłoszenia oraz jeszcze raz skontaktował się z numerem, z którego dokonano zgłoszenia.

W tym momencie wyemitowano drugie nagranie z rozmowy z lekarką-psychiatrą.

- Zadzwoniła do mnie pacjentka, którą leczę z (...). że chce się zabić, bo (...) zrobiła straszną rzecz i chce się zabić. Ma leki w domu na pewno, bo się leczyła - słyszymy na nagraniu słowa lekarki. - Jest sama w domu - dodaje lekarka.

- My ją mamy cały czas na telefonie. (...) Powiedziała, że zamówiła jakieś tabletki przez internet, wzięła, ciągnie się to już od paru dni (...) i że ona siebie zaraz zabiję, bo zrobiła straszną zbrodnię, a chłopak ją zostawił - słyszymy na nagraniu.

Czytaj więcej

Minister o sprawie Joanny z Krakowa: Policja miała przeciwdziałać samobójstwu

- Kurczę, my tam jedziemy tak czy siak, utrzymujcie ją państwo na linii - apeluje na koniec dyżurny.

Całe długie fragmenty rozmowy były "wypikane" "ze względu na polecenia prokuratury" - jak poinformował komendant Szymczyk.

- Skierowany na miejsce patrol, wspólnie z zespołem ratownictwa medycznego zastał panią Joannę w miejscu zamieszkania w bardzo złym stanie, fizycznym i psychicznym - dodał.

Komendant główny policji: Nie odnotowaliśmy żadnej skargi

Z jego słów wynikało, że pani Joanna poinformowała o zakupie produktów medycznych, które zażywała, ale nie chciała powiedzieć w jaki sposób je nabyła. - Powiedziała, że zrobiła to drogą elektroniczną, przez internet, za pomocą laptopa - wyjaśnił gen. Szymczyk. Jak dodał kobieta poinformowała, że specyfików tych nie ma w domu. Następnie zespół medyczny, który przyjechał na miejsce, miał podjąć decyzję o zabraniu jej na badania. Gdy kobieta zareagowała wzburzeniem, ale ostatecznie się zgodziła, zespół medyczny miał poprosić policjantów, by asystowali im w drodze do placówki medycznej. Policjanci nie zgodzili się na jazdę w karetce, ale pojechali do placówki, do której zabrano Joannę.

Ostatecznie policja po konsultacjach z lekarzami miała podjąć decyzję o rozpoczęciu działań mających na celu ustalenie jakich specyfików kobieta użyła, aby "uchronić innych nabywców tego specyfiku przed reakcją taką, jakiej doświadczyła pani Joanna". Dlatego też - jak tłumaczył gen. Szymczyk - kobiecie odebrano laptopa sporządzając protokół.

Czytaj więcej

Sprawa Joanny z Krakowa. Joanna Mucha: Jak można tak potraktować kobietę?

- Pani Joanna odmówiła wydania telefonu komórkowego, o czym policjanci poinformowali dyżurnego komendy miejskiej policji. Podjęto decyzję o przeszukaniu - wyjaśnił gen. Szymczyk. Z jego słów wynika, że przeszukanie miało mieć na celu również znalezienie ewentualnych niebezpiecznych narzędzi przy kobiecie.

- Za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem znalezienia i zabezpieczenia telefonu komórkowego, pod kątem tego czy posiada przy sobie te zakazane substancje i czy nie posiada przy sobie niebezpiecznych przedmiotów w związku z decyzją lekarzy o pozostawieniu jej w szpitalu. Po dokonaniu czynności został zabezpieczony protokolarnie telefon komórkowy.

- Pani Joanna ani przez moment nie była osobą zatrzymaną. Ani przez moment nie wykonywaliśmy czynności ukierunkowanych na jej osobę. Robiliśmy wszystko, by uchronić ją przed samobójstwem - przekonywał komendant.

- Do tej chwili nie odnotowaliśmy żadnej skargi na działania policji - podsumował.

Czytaj więcej

Interwencja policji w szpitalu. Pani Joanna: Poczułam, że nikt mnie nie chroni, że jestem sama

- Ja chciałbym jeszcze raz gorąco zaapelować o uspokojenie atmosfery wokół tej sytuacji - dodał.

Komendant mówił następnie, że w czwartek we Wrocławiu doszło do ataku z nożem na umundurowanego policjanta. - Nie łączę tych wydarzeń. Ale obyśmy takich ataków nie mieli więcej. Nie godzę się na publiczny lincz na moich ludziach. Wykonywali obowiązki - podkreślił.

- Ja nie wchodzę na pole dyskusji politycznej, pozostawiam to politykom. Co do dymisji powiem tyle: to premier decyduje o powołaniu i odwołaniu komendanta głównego policji. Ja od siedmiu lat jestem na taką sytuację przygotowany i zawsze karnie jej się poddam - tak gen. Szymczyk odpowiedział na pytanie o wezwania Lewicy do tego, by komendant został zdymisjonowany.

- Na ten moment, w mojej ocenie, czynności były wykonane prawidłowo - podsumował.

Sprawa pani Joanny z Krakowa

W środę "Fakty" TVN poinformował, że Joanna z Krakowa źle poczuła się po zażyciu tabletki poronnej. Środek przyjęła, ponieważ ciąża zagrażała jej życiu i zdrowiu.

Ze słów kobiety wynikało, że zawiadomiła swoją lekarkę o złym samopoczuciu fizycznym i psychicznym i udała się na oddział ratunkowy krakowskiego szpitala. Tam czekała na nią już policja zaalarmowana zawiadomieniem lekarki, która poinformowała o sytuacji dyżurnego ratunkowego numeru 112.

Jak relacjonowała kobieta, funkcjonariuszki policji kazały jej w szpitalu nago wykonywać przysiady. „Czterech mężczyzn pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana” - relacjonował lekarz oddziału ratunkowego.

- Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec sytuacji niezwykle trudnej życiowej w jakiej znalazła się pani Joanna, i abstrahuję zupełnie od działań policji z tym związanych. Sytuacja w jakiej znalazła się pani Joanna nie jest winą policji. Wyrażam ubolewanie, że ta konferencja w ogóle ma miejsce. Ale sposób, w jaki zaatakowano moich ludzi, na podstawie subiektywnej relacji, nie dał mi innej możliwości. W trosce o dobro społeczne postanowiliśmy tutaj państwa zaprosić - mówił.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
"Po 23 latach w związku". Symboliczny ślub Roberta Biedronia i Krzysztofa Śmiszka
Materiał Promocyjny
Podróżuj ekologicznie! Program Fundusze Europejskie dla zrównoważonej mobilności
Społeczeństwo
Graniczny push back. Polska zawróci migrantów na Słowację, a Niemcy do Polski
Społeczeństwo
Niejadalne grzyby w Polsce. Jak uniknąć zatrucia?
Społeczeństwo
Bałkański szlak migracyjny idzie przez Polskę. Czy na granicach wrócą kontrole?
Materiał Promocyjny
„Skoro wiemy, że damy radę, to zróbmy to”. Oto ludzie, którzy tworzą Izerę
Społeczeństwo
Sondaż: Czy wyborcy PiS słyszeli o aferze wizowej?
Społeczeństwo
Policyjne narkotesty dają fałszywe wyniki? Z analiz wynika, że dzieje się to często