Upały zagrażają lodowcom Azji: „Pewnego dnia stąd odejdziemy”

Wody z topniejących lodowców w Himalajach zalewają całe wioski. Zmiany klimatyczne na dachu świata zagrażają milionom ludzi, a także zasobom wody pitnej i wielu elektrowniom wodnym.

Publikacja: 20.07.2022 16:08

Upały zagrażają lodowcom Azji: „Pewnego dnia stąd odejdziemy”

Foto: PAP/DPA

– W naszym domu już nie ma wody pitnej, więc musiałem się przenieść z rodziną do hotelu – wyjaśnia Siddique Baig, analityk ryzyka katastrof w Centrum Badań Wysokogórskich Uniwersytetu w Islamabadzie.

Na początku maja polodowcowe jezioro koło Hassanabadu w północnym Pakistanie wystąpiło z brzegów, zalało całe wioski i zniszczyło drogi, most oraz dwie małe elektrownie wodne. Zginęło co najmniej 75 osób. Powódź zniszczyła również wszystkie wodociągi w Aliabat Hunza – rodzinnej wiosce Siddique Baiga, która jest teraz całkowicie pozbawiona wody.

– 70 procent słodkiej wody w regionie pochodzi z rzek zasilanych przez wody roztopowe z lodowców – szacuje Baig. Niewielkie opady są dalece niewystarczające, by pokryć zapotrzebowanie na wodę.

„Zmiany klimatyczne wpływają na całą Azję Wysoką”

To raczej nie był ostatni raz, gdy wody z jezior polodowcowych zalały ten region. Pakistańskie ministerstwo do spraw zmian klimatycznych już w maju ostrzegało, że z powodu niezwykle wysokich temperatur 33 jeziora polodowcowe mogą wystąpić z brzegów i zagrozić położonym niżej wioskom i dolinom.

Woda roztopowa z lodowców początkowo gromadzi się za naturalnymi zaporami, które jednak mogą pęknąć, gdy poziom wody podniesie się zbyt szybko.

– Z powodu fal upałów i nagłych skoków temperatury w ostatnich tygodniach doszło już do takich zdarzeń w wypadku kilku jezior polodowcowych – mówi ekspert do spraw ryzyka Siddique Baig. W kwietniu namierzono w niektórych regionach Pakistanu rekordowe 49 stopni Celsjusza.

– Jeszcze kilka lat temu niektóre lodowce w górach Karakorum w północno-wschodniej części kraju wykazywały przyrosty – twierdzi ekspert. Ale dziś nie są one już jego zdaniem stabilne. – Zmiany klimatyczne wpływają na cały region, na całą Azję Wysoką. Taka jest rzeczywistość.

Ocieplenie w Himalajach zagraża azjatyckim rzekom

Wysokogórski region Azji Środkowej, zwany również Azją Wysoką, obejmuje całe Himalaje, Karakorum na północny zachód od nich i Hindukusz jeszcze dalej na zachód. Na tym obszarze obejmującym Afganistan, Chiny, Indie, Bhutan, Nepal i Pakistan znajduje się 55 tysięcy lodowców, w których zmagazynowane jest więcej słodkiej wody niż w jakimkolwiek innym regionie świata, poza biegunami północnym i południowym.

Wody z tych lodowców zasilają dziesięć najważniejszych rzek Azji, nad których brzegami mieszkają prawie dwa miliardy ludzi. Według raportu Banku Światowego z 2015 roku trzy największe rzeki Azji Południowej – Ganges, Indus i Brahmaputra – są źródłem utrzymania dla około 750 milionów ludzi. Jangcy w Chinach, czyli najdłuższa rzeka kontynentu, a także Mekong w Azji Południowo-Wschodniej również zależą od wody z Himalajów. Ale zasoby wody zmagazynowanej w lodowcach, mimo że są ogromne, nie są jednak nieskończone.

Zbyt małe opady śniegu w górach i spowodowane przez człowieka zmiany klimatyczne przyspieszają śmierć lodowców. Według Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Rozwoju średnia temperatura w Himalajach rośnie dwukrotnie szybciej niż średnia światowa. Jak obliczyli naukowcy, jeśli globalne ocieplenie nie zostanie ograniczone do poziomu mniej niż 1,5 stopnia Celsjusza, w Azji Środkowej zniknie do końca stulecia połowa, a może nawet dwie trzecie lodowców.

– Większość ludzi w tym regionie żyje z rolnictwa – mówi Atanu Bhattacharya, adiunkt i glacjolog na Uniwersytecie JIS w Kolkacie (do 2001 miasto nosiło angielską nazwę Calcutta, po polsku Kalkuta – przyp.) w Indiach.

– Wody słodkiej jest wciąż wystarczająco dużo, zwłaszcza w górskich regionach Indii – mówi Atanu Bhattacharya. Ale całkiem niejasne jest jego zdaniem, ile jej będzie w przyszłości. Pewien jest jednego: – Lodowce definitywnie stopnieją. – Dlatego już dziś trzeba by inwestować w lepszą gospodarkę wodną i oczyszczanie wody – mówi badacz lodowców.

Według indeksu ryzyka klimatycznego organizacji pozarządowej Germanwatch (z Bonn – przyp. red.), Nepal i Pakistan należą do grona dziesięciu państw najbardziej zagrożonych zmianami klimatycznymi na świecie. Afganistan i Indie są w pierwszej dwudziestce tego rankingu.

Zagrożone elektrownie wodne

Jeśli lód stopnieje, a brzegi polodowcowych jezior nie wytrzymają naporu dopływających wód i pękną, zagrożone będą nie tylko wioski i mieszkańcy, ale także lokalne dostawy energii. Naukowcy szacują, że w Himalajach znajduje się ponad 250 elektrowni wodnych na rzekach, które w razie takiego zdarzenia mogłyby znacznie przybrać. To prawda, że te elektrownie wodne są już budowane tak, by podołać wysokiemu poziomowi wody. Ale fale powodziowe z pękających jezior polodowcowych mogą znacznie przekroczyć maksymalne poziomy, na które zaprojektowano jedną trzecią elektrowni.

Atanu Bhattacharya dostrzega inne problemy związane z przyszłymi dostawami energii w dotkniętych regionach. – Obecnie wody nie brak, bo z gór wypływa jej więcej. Ale gdy w przyszłości przestanie płynąć, nie będziemy mogli wytwarzać energii elektrycznej – wyjaśnia.

Zbiorniki wodne elektrowni po prostu wyschną, inwestycje przepadną. Indie zakazały w ubiegłym roku budowy nowych elektrowni wodnych nad Gangesem. Ma to zapobiec długotrwałemu wysychaniu dolnego biegu rzeki.

Mniejsze zanieczyszczenie powietrza pomaga

Ale nie tylko wysokie temperatury i małe opady w górach przyczyniają się do wymierania lodowców. Mniej więcej w połowie winę ponosi spowodowane przez człowieka zanieczyszczenia powietrza.

W wyniku spalania paliw kopalnych, takich jak węgiel, ropa naftowa i gaz, czy też odpadów rolnych, powstaje mieszanina czarnej sadzy i drobnego pyłu, zwany „sadzą atmosferyczną” (po angielsku: „black carbon” – przyp.). Unoszone przez wiatr czarne cząsteczki osiadają na warstwach lodu. A ponieważ pochłaniają więcej ciepła niż biały śnieg czy lód, które odbijają promienie słonecznych, lód się szybciej nagrzewa i topnieje.

Wyniki badań mówią, że zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza miałoby bezpośredni wpływ na topnienie lodowców. Zanieczyszczenia powietrza pochodzące z cegielni, a także z gotowania i ogrzewania drewnem są odpowiedzialne za aż 66 procent sadzy atmosferycznej w regionie. Na drugim miejscu plasują się pojazdy z silnikiem diesla z udziałem 18 procent.

„Tych ludzi trzeba by przesiedlić”

Nawet jeśli istnieją sposoby, by przynajmniej spowolnić topnienie lodowców, Siddique Baig widzi przyszłość w ponurych barwach. Około siedmiu milionów ludzi w górskim regionie Pakistanu jest jego zdaniem zagrożonych kolejnymi powodziami. – Tych ludzi trzeba by przesiedlić w inne, bezpieczniejsze miejsca – wskazuje.

Za odpowiedzialnych uważa przede wszystkim tych, którzy przyczyniają się do globalnego ocieplenia. Zatrzymanie zmian klimatycznych „nie leży w naszej mocy”. Pakistan odpowiada za emisję zaledwie jednego procenta gazów szkodliwych dla klimatu. Inne kraje, takie jak Afganistan i Nepal, przyczyniają się do zmian klimatycznych w całkiem minimalnym stopniu, poniżej 0,05 procent, ale nieproporcjonalnie bardziej cierpią na ich skutki.

W ramach swojej pracy w High Mountain Institute Siddique Baig regularnie obserwuje lodowce w swoim regionie. Jednak wobec perspektywy kolejnych powodzi, zniszczonych wiosek i zagrożenia, że w końcu zabraknie wody pitnej, Baig podjął już decyzję dla siebie i swojej rodziny: – Pewnego dnia wyprowadzimy się stąd.

– W naszym domu już nie ma wody pitnej, więc musiałem się przenieść z rodziną do hotelu – wyjaśnia Siddique Baig, analityk ryzyka katastrof w Centrum Badań Wysokogórskich Uniwersytetu w Islamabadzie.

Na początku maja polodowcowe jezioro koło Hassanabadu w północnym Pakistanie wystąpiło z brzegów, zalało całe wioski i zniszczyło drogi, most oraz dwie małe elektrownie wodne. Zginęło co najmniej 75 osób. Powódź zniszczyła również wszystkie wodociągi w Aliabat Hunza – rodzinnej wiosce Siddique Baiga, która jest teraz całkowicie pozbawiona wody.

Pozostało 92% artykułu
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK