31 grudnia ubiegłego roku w Polsce zarejestrowanych było 658,4 tys. sztuk broni. To o 70,5 tys. więcej niż rok wcześniej. Tak dużego przyrostu w ostatnich latach jeszcze nie było.
Informacje na temat zarejestrowanej broni podaje policja i wynika z nich, że począwszy od 2016 r., liczba egzemplarzy zwiększała się w stabilnym tempie około 40 tys. sztuk rocznie. Np. na przestrzeni 2020 r. wzrost wyniósł 36,4 tys., czyli był dwukrotnie niższy niż w 2021 r.
Ubiegły rok był rekordowy również pod względem zwiększenia się liczby pozwoleń na broń. W tym przypadku również można było mówić o stabilizacji, która zaczęła się w 2017 r., odkąd pozwoleń przybywało od 8 do 10 tys. rocznie. Tymczasem w 2021 r. wzrost wyrósł aż 17,4 tys., a 31 grudnia liczba pozwoleń wynosiła 252,3 tys.
Rekord goni rekord
Polska nie jest jedynym krajem, w którym świetnie sprzedaje się broń palna. W kwietniu ubiegłego roku media informowały o tym, że w Stanach Zjednoczonych rekord sprzedaży padł drugi rok z rzędu. W sierpniu agencja Associated Press podała nawet, że w kraju zaczęło brakować amunicji. Rekordy sprzedaży najczęściej tłumaczone były pandemią i niepokojami społecznymi.
Zdaniem ekspertów w Polsce przyczyny są inne. – System dostępu do broni znacznie różni się od tego w USA, więc nie stosowałbym tak prostych analogii – mówi Andrzej Turczyn, popularyzator broni palnej i autor bloga Trybun.org.pl. – W Polsce raczej mamy do czynienia z efektem kuli śnieżnej. Zainteresowanie dostępem do broni wzmaga się wskutek podpatrywania zachowań znajomych. Im więcej osób ma pozwolenie, tym więcej dowiaduje się, że jego zdobycie jest możliwe – wyjaśnia.