– Niektóre kraje próbują fałszować historię, dokonywać rewizji przyczyn i rezultatów wojny, niszczą pomniki wystawione dla uczczenia tych, którzy oddali swe życie w walce z nazizmem – powiedział rosyjski prezydent przed rozpoczęciem parady.
Za rządów Putina wojskowa defilada w rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej stała się znów – tak jak za czasów ZSRR – pokazem siły. Od 2008 roku święto przyjęło obecną formę. Jednocześnie stało się głównym świętem państwowym.
W tym roku wszyscy oczekiwali, że pojawi się na niej uzbrojenie, o którym z taką dumą mówił Putin w marcu, podczas dorocznego orędzia. Jednak z „superbroni", które wtedy przedstawił, nad placem można było zauważyć jedynie „naddźwiękowe rakiety Kindżał" podczepione u podwozi samolotów MiG-31.
Ale armia pochwaliła się znaczną ilością innego nowego sprzętu. Pod murami Kremla przejechały rakiety balistyczne Jars, znane już z zeszłego roku czołgi Armata (wtedy jeden zepsuł się na placu) i systemy obrony przeciwlotniczej S-400, roboty bojowe Uran-9 i Uran-6 (przewiezione na ciężarówkach), nowe rodzaje dronów oraz otoczony ponurą sławą zestaw rakiet przeciwlotniczych Buk (za jego pomocą Rosjanie zestrzelili w lipcu 2014 r. nad Ukrainą pasażerskiego boeinga należącego do malezyjskich linii lotniczych).