Akcja pod tytułem „Pierwszy marca dniem bez nas!” miała uzmysłowić Włochom, jak wiele w ich codziennym życiu zależy od pięciu milionów imigrantów i uczulić na trudną sytuację obcokrajowców. Ideę podchwyciły partie opozycyjne, centrale związków zawodowych oraz organizacje antyrasistowskie i praw człowieka.

W Mediolanie pod prefekturą domagano się zezwolenia na pobyt dla wszystkich. W Rzymie pod parlamentem studenci prowadzili wykłady na temat nielegalnej imigracji, a na wzgórzu Colle Oppio ekolodzy i kilkunastu ubiegających się o azyl Afrykańczyków uporządkowało park. W Padwie w ramach integracji serwowano „lunch z całego świata”. Na Sycylii zorganizowano „pielgrzymki” do miejsc, w których wykorzystywani są obcokrajowcy. Nie sposób stwierdzić, ilu imigrantów naprawdę strajkowało. Sądząc po etnicznym składzie uczestników tych wydarzeń, większość cudzoziemców była wtedy w pracy. Podobne imprezy w 60 włoskich miastach zakończyły na wypełnionych placach koncerty i występy artystyczne. Włoskie media przypomniały, że blisko pięć milionów imigrantów produkuje aż 15 proc. włoskiego PKB, a mimo to traktowani są jak ludzie drugiej kategorii. Utrata pracy równa się utracie prawa pobytu, co wykorzystuje mafia, zmuszając ich do niewolniczej pracy.

We Francji 1 marca też jest „Dniem bez imigranta”. Obcokrajowcy mają nie wydawać pieniędzy i odmawiać pracy. Pomysł akcji pochodzi z USA, gdzie 1 maja 2006 r. prawie 10 milionów Latynosów zorganizowało dzień bojkotu ekonomicznego w odpowiedzi na restrykcyjny projekt ustawy imigracyjnej.