Rodzina z Rödeby od dawna czuła się zagrożona. Najpierw w nocy dostawała telefony z pogróżkami. Potem ktoś zamieścił jej numer w Internecie i zachęcał innych do dzwonienia i wrzeszczenia do słuchawki.
19-letni lekko upośledzony syn wielokrotnie słyszał, że go zabiją. Próbowali mu też zabrać motorower. Grozili jego matce. A gdy 50-letni ojciec prowadził samochód, banda dogoniła go na drodze i wyrwała drzwi pojazdu. Innym razem grupa wyrostków goniła aż do drzwi domu matkę chłopca .
Napastnicy mieli od 15 do 17 lat. Rodzina cztery razy zgłaszała sprawę na policję. Nikt nie reagował. Pewnego dnia, gdy w środku nocy sześciu intruzów wkroczyło na posesję rodziny, ojciec chwycił za broń i strzelił do prześladowców. Jednego zabił, a drugiego ciężko zranił w plecy, nogę i pośladek: zabity miał 15 lat, ranny 16. Po tragedii sam zadzwonił na policję i powiedział, że strzelił do dwóch nastolatków.
Wczoraj sąd uniewinnił mężczyznę. Sędziowie w Karlskronie nie powołali się jednak na prawo o obronie koniecznej. Orzekli natomiast, że mężczyzna – widząc gang, który wdziera się na jego podwórze, przewraca zbiornik ze śmieciami i rozbija butelki – znalazł się w stanie psychozy, która paraliżuje zdolność myślenia. Mężczyzna nie mógł świadomie rozważyć swojego postępowania i jego konsekwencji. Zdaniem sędziów nie miał on jednak zamiaru ani zranić, ani pozbawiać nikogo życia.
Wyrok poprzedziły ekspertyzy psychiatrów. Jeden z nich stwierdził, że 50-latek wpadł w panikę i dlatego nie mógł kontrolować swoich odruchów. To, że był w stanie załadować broń i strzelać, wyjaśnił faktem, że człowiek może wykonywać wcześniej wyuczone i skomplikowane czynności nawet w sytuacji, kiedy wyłączona jest świadomość.