„Codzienna walka”, „Kapitał wypiera pracę”, „Nowoczesne niewolnictwo”, „Powrót do średniowiecza” – takie tytuły królują po dziś dzień w niemieckich podręcznikach szkolnych.
– Przeważa niechęć do kapitalizmu – twierdzi Stefan Theil, autor opracowania na temat wizerunku kapitalizmu w niemieckich szkołach. Jeden z podręczników zamieszcza zdjęcie opasłego kapitalisty z różą w zębach obok spoconego robotnika. W innym – kapitalista z książkowej ilustracji cieszy się z rozszerzenia UE, bo umożliwi mu to obniżenie obowiązujących w Niemczech standardów socjalnych.
W wielu podręcznikach można znaleźć obszerne cytaty z programów związków zawodowych. – Przedsiębiorstwa są przedstawiane jako miejsca, w których robi się podejrzane interesy – twierdzi Theil.
Podobnie jest z podręcznikami francuskimi, które głoszą, że wzrost gospodarczy „wymusza nieuporządkowany styl życia, prowadzi do przepracowania, stresu, depresji, zawałów, a nawet sprzyja zachorowalności na raka”. Tak przynajmniej twierdzą autorzy „Histoire du XXe siecle” (Historia XX wieku), podstawowego podręcznika przygotowującego do egzaminów na studia wyższe.
– Zdumiewające, jak małą wiedzę na tematy ekonomiczne mają absolwenci szkół średnich – mówi prof. Günter Faltin z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Wini konserwatywnych nauczycieli, którzy wyrośli w okresie niemieckiego cudu gospodarczego i państwa dobrobytu zapoczątkowanego przez Ludwiga Erharda i jego program społecznej gospodarki rynkowej. Właśnie mija 60 lat funkcjonowania tego modelu i wprowadzenia niemieckiej marki (DM), która niemal z dnia na dzień zmieniła obraz niemieckiej gospodarki i zapełniła półki sklepowe. Niemcy tęsknią do tych czasów i nie przyjmują do wiadomości, że wraz z rozwojem globalizacji wszystko się zmieniło. Jeszcze trzy lata temu połowa pytanych o zdanie obywateli oceniała „stosunki gospodarcze” jako niesprawiedliwe. Dzisiaj, gdy liczba bezrobotnych zmniejszyła się o półtora miliona, trzy czwarte ankietowanych wyraża niezadowolenie z kierunku rozwoju gospodarczego. – Jednej z przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać właśnie w niemieckich podręcznikach szkolnych – twierdzi prof. Faltin.