– Kiedy urodził się Henryk Sienkiewicz? Takie pytanie usłyszała osoba ubiegająca się o Kartę Polaka w konsulacie w Brześciu. Ponieważ nie potrafiła na nie odpowiedzieć, została odprawiona z kwitkiem. Z takimi i innymi problemami borykają się nasi rodacy starający się o zaświadczenie, że „należą do narodu polskiego”.
– Kolejki do konsulatów są ogromne, zapisy do konsula przyjmowane są już na 2010 rok – mówiła prezes nieuznawanych przez rząd w Mińsku władz Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys podczas wczorajszego, inauguracyjnego posiedzenia Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu RP.
Na Białorusi sytuacja jest bardzo trudna – i to nie ze względu na niechętną postawę białoruskich władz. Polskie konsulaty nie dają sobie rady z obsługiwaniem interesantów. W Grodnie trzeba się umówić z konsulem telefonicznie, czynna jest jednak tylko jedna linia i nie sposób się dodzwonić. Nawet jeśli się uda, interesantów odstraszają proponowane terminy rozmowy z konsulem. – Nie możemy Karty Polaka utopić w ogólnym zniechęceniu! – ostrzegała Andżelika Borys.
Zdaniem ustawodawców dopracowania wymagają kryteria uznawania za Polaka
Z wypowiedzi przedstawicieli innych organizacji polskich wynika, że składanie wniosków o Kartę Polaka byłoby jeszcze trudniejsze, gdyby nie aktywność tych stowarzyszeń. Prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilia Chmielowa szczegółowo opowiadała, jak polscy działacze tworzą spisy zainteresowanych, wspólnie z konsulami opracowują harmonogramy spotkań.