Portal społecznościowy Facebook od dłuższego czasu podkreśla swoją determinację, aby usuwać wpisy, które zachęcają do przemocy, przestępstw czy nienawiści rasowej, etnicznej i religijnej. Szczegóły procesu usuwania tego rodzaju postów pozostają jednak w dużej mierze tajemnicą, gdyż firma nie ujawnia wytycznych określających, co wolno powiedzieć użytkownikom portalu społecznościowego.
"New York Times" dotarł do dokumentów, z których wynika, że zasady te ustalane są przez grupę inżynierów oraz prawników, którzy spotykają się w co drugi wtorek w Kalifornii. Jak podkreślono, ”w większości nie mają oni doświadczenia w regionach świata, co do których podejmują decyzje".
Gazeta zaznacza również, że wytyczne zawierają liczne błędy, czego przykładem może być między innymi przypadek serbskiego zbrodniarza wojennego Ratko Mladicia, którego opisano jako "poszukiwanego", choć został zatrzymany już w 2011 roku.
W innym dokumencie radzi się moderatorom, aby usuwali wszystkie indyjskie posty, które krytykują religię, gdyż, w opinii Facebooka, nie jest to zgodne z tamtejszym prawem. W rzeczywistości zakazuje się jednak wyłącznie krytykowania religii, które ma na celu zachęcanie do przemocy. Jak podkreśla „New York times”, z drugiej strony Facebook miesiącami pozwalał na działanie ekstremistycznej grupy z Mjanmy, która oskarżana jest o podburzanie do ludobójstwa.
Jak pisze Onet, moderacja postów w znacznej mierze oddawana jest zewnętrznym firmom, nad którymi Facebook nie ma dużej kontroli. Ich pracownicy nie mają możliwości skontaktowania się z portalem społecznościowym, aby omówić szczegóły zasad, które wprowadzają. Zdobyte dokumenty sugerują także, że moderatorzy zajmują się często wpisami z obcych im regionów świata, przy czym często posługują się słownikiem Google Translate. Część z nich na ocenę jednego wpisu ma od około 8 do 10 sekund, a ich praca jest skrajnie wyczerpująca.
”New York Times" podkreśla, że decyzje o tym, jakie posty można pisać na Facebooku, dają firmie wpływ na politykę w państwach, w których działa.