– Dla mnie pod względem estetycznym dinozaury są okropne, ale dzieci były zachwycone – opowiada pani Maria z Krakowa, która tydzień temu z siedmioletnią córką i dziewięcioletnim synem odwiedziła małopolski Dinozatorland w Zatorze. – Największą atrakcją było dla nich to, że jeden z dinozaurów co jakiś czas robi siusiu. Nigdy nie wiadomo, kto z odwiedzających zostanie oblany wodą.
[srodtytul]Lubimy się bać, gdy nic nam nie grozi[/srodtytul]
Dinoparków w Polsce jest już dziesięć. W przyszłym roku powstaną kolejne dwa – w Krasiejowie na Opolszczyźnie i w Szklarskiej Porębie.
– To się naprawdę opłaca – przekonuje Halina Kisiel, wiceprezes stowarzyszenia Delta, które prowadzi dwa parki jurajskie – w Bałtowie i Solcu Kujawskim. – Wiosną codziennie przyjmujemy kilkadziesiąt wycieczek ze szkół i przedszkoli, a latem przyjeżdżają turyści niemal z całej Polski.
– Na takie miejsca jest zapotrzebowanie, bo polskie społeczeństwo się bogaci i domaga nowych form rodzinnej rozrywki – wtóruje jej Alicja Mika z otwartej wczoraj Dinolandii w Inwałdzie koło Wadowic.