Czasy dawnego luzu i romantyzmu harcerskich spotkań mijają jednak bezpowrotnie. Jubileuszowy zlot ZHP to profesjonalnie zorganizowane miasteczko harcerskie, ogrodzone metalowymi siatkami i strzeżone przez firmę ochroniarską. Jest zaopatrzone we własne służby prasowe i pobierające opłaty za wizyty na jego terenie. Budowlane pod lasem na biwakach latryny zastępuje rząd chemicznych toalet, a harcerscy specjaliści uruchamiają własne radio i wydają zlotową gazetę. Dziennikarze, którzy chcą z harcerzami porozmawiać, muszą się tu akredytować.
Pierwsi z ponad 8,5 tysiąca uczestników spotkania rozbijali w Krakowie namioty już w piątek, choć oficjalna inauguracja odbyła się na Rynku Głównym w Krakowie dopiero we wtorek. - Trochę żal dawnej swobody i improwizacji, ale przepisy dotyczące organizacji tak dużych imprez są jednoznaczne - nie wystarczą już harcerskie warty - tłumaczy komendant Chorągwi Krakowskiej ZHP Andrzej Żugaj. - Straż pożarna zażądała np. oświetlonej drogi pożarowej, więc na Błoniach staną nawet słupy z latarniami - mówi.
Zajęcia pt. "Harcerz - chłopiec biegający po lesie w krótkich spodenkach - czyli co nieco o stereotypach" zostały odwołane - informują organizatorzy zlotu. Nic dziwnego, 120-tysięczny ZHP - choć odwołuje się do tradycji, mocno się zmienił.
- Mniejsze harcerskie spotkania, zwłaszcza obozy poza miastem, wygladają tak jak dawniej - zapewnia rzeczniczka prasowa zlotu Magdalena Suchan. - A opłaty za zwiedzanie miasteczka przeznaczymy na remont flagowego jachtu ZHP "Zawiszy Czarnego". Dodaje jednak, że ogrodzenie i służby ochroniarskie są niezbędne, bo zapewniają bezpieczeństwo uczestnikom spotkania.
Za to w trakcie imprezy będzie co podziwiać - obiecują harcerze. 15-letni Krzysztof Dziadowiec z Krakowa pomagał w budowie tzw. Korony Królów - ogrodzonego miejsca spotkań i zajęć, z okręgami i drewnianymi ławeczkami. - Liczę na interesujące gry i spotkania z fajnymi ludżmi z całego kraju - mówi.