– Bo to nie jest tak, że w Belgii nie ma władzy. Jest ciągle stary rząd – zaznacza Dave Sinardet, politolog z Uniwersytetu Antwerpskiego.
Ten stary rząd nie może co prawda proponować nowych ustaw czy przeprowadzać ambitnych reform, ale nie jest to akurat przypadłość tylko rządów tymczasowych. I nie na tyle uciążliwa, bo utrudniała obywatelom codzienne życie. Żeby było ciekawiej, Belgia ma na głowie całą UE, w tym półroczu przewodniczy wspólnocie.
[srodtytul]Raj dla gazet[/srodtytul]
– Jedyna zmiana? Sprzedaję więcej gazet. Tak jest zawsze przy okazji kryzysów rządowych – mówi Phillipe, ajent kiosku w dzielnicy europejskiej w Brukseli. Ani on, ani jego rodzina o kryzysie nie rozmawiają. – Jesteśmy przyzwyczajeni, że formowanie rządu trwa. Jakby miało się naprawdę przedłużyć, to może zaczniemy się niepokoić – wyjaśnia.
Ostatnio zauważył jednak pewne niedogodności w podbrukselskiej gmina Drogenboos, gdzie mieszka. To co prawda gmina flamandzka, ale z tzw. ułatwieniami. Oznacza to, że obywatel francuskojęzyczny, jak Phillipe, ma prawo do korespondowania z urzędami po francusku. – Ostatnio dwa razy dostałem odpowiedź po flamandzku. Jakby specjalnie tak robili – mówi.