Reklama

Prawdziwe oblicze Rosji można znaleźć w sieci

Do sieci przenieśli się opozycjoniści. To internauci demaskują kłamstwa władzy i skandale

Publikacja: 17.10.2010 01:03

Prezydent Rpsji Dmitrij Miedwiediew

Prezydent Rpsji Dmitrij Miedwiediew

Foto: AFP

Rosjanin spędza na portalach społecznościowych średnio osiem godzin tygodniowo. Więcej – tylko Malezyjczyk. Trzecie miejsce przypadło Turkom. To wyniki badań Digital Life, które przeprowadziła firma TNS. W Rosji nie przyjęły się na dużą skalę globalne portale, takie jak Facebook, MySpace czy Twitter. Najpopularniejsze są ich rodzime odpowiedniki: Vkontakte.ru (rosyjski Facebook) i Odnoklassniki.ru (rosyjska odmiana Naszej-Klasy). Zdaniem badaczy Internetu świadczy to o małej integracji Rosji z globalną siecią. Przyczyną może być bariera językowa – Rosjanie posługują się w Internecie głównie cyrylicą.

Dostęp do Internetu ma (według TNS) około 43 procent Rosjan, ale liczba internautów szybko rośnie – w ciągu roku, według niektórych szacunków, powiększyła się o 15 milionów. Przybywa blogerów. Ogromną popularnością cieszą się portale blogowe, wśród nich najbardziej znany w Rosji LiveJournal, nazywany tutaj ŻeŻe (od Żywoj Żurnał). W odróżnieniu od zdominowanych przez państwo telewizji, które starannie dobierając słowa i kadry, tworzą „alternatywną rzeczywistość”, w blogach i mediach internetowych można zobaczyć prawdziwe, a na pewno bardziej autentyczne, oblicze Rosji.

[srodtytul]Samopomoc i opozycja[/srodtytul]

Gdy latem szalały pożary i władze zapewniały, że sytuacja jest pod kontrolą, to właśnie blogerzy z różnych miejsc Rosji alarmowali, że oficjalne deklaracje mijają się z prawdą. Za pośrednictwem Internetu organizowano społeczne sieci pomocy, która docierała w miejsca zapomniane przez władze.

Do Internetu przenieśli się wypchnięci poza system opozycjoniści, których nie wpuszczono do parlamentu i którym odcięto dostęp do telewizji. A także publicyści, których poglądy są zbyt radykalne, by zmieścić się w ramach tolerowanej w mediach oficjalnych „konstruktywnej krytyki”.

Reklama
Reklama

Niejednokrotnie to właśnie od internetowego fermentu rozpoczynały się medialne skandale, których echa docierały nawet do Kremla czy siedziby rządu. Tak było po głośnym wypadku samochodowym z udziałem wiceszefa Łukoilu, wobec którego istniały podejrzenia, że milicja próbuje zatuszować jego winę. Słynne wystąpienie majora milicji Aleksieja Dymowskiego, który w nagraniu na YouTube oskarżał przełożonych o nadużycia, stało się przyczynkiem do medialnej debaty o problemach w rosyjskiej milicji. Gdy w czasie pożarów bloger spod Tweru odsądził władze od czci i wiary za bezczynność, odpowiedział mu sam premier Władimir Putin. To najlepszy dowód, że rosyjskie władze zdają sobie sprawę z siły sieci.

[srodtytul]Władze nie chcą być gorsze[/srodtytul]

Władze starają się nie pozostawać w tyle za opozycją. Tworzą własne portale, a młodzi prokremlowscy działacze dzielnie bronią oficjalnej ideologii w swoich blogach i na stronach młodzieżówek (Nasi, Mołodaja Gwardia), gdzie można się kłócić na forach, zamieszczać zdjęcia i filmy.

– Niektórzy deputowani do Dumy tworzą specjalne portale dla młodych, na przykład telewizję internetową Russia.ru, gdzie oficjalne informacje są przemieszane z dość pluralistycznymi komentarzami i rozrywką, na przykład filmami z konkursów mokrego podkoszulka w moskiewskich klubach – mówi „Rz” dziennikarz Paweł Szeremiet.

Jednym z najgorętszych zwolenników i promotorów komunikowania się w sieci jest rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew, który zaczął prowadzić własnego bloga i otworzył konto na Twitterze, dając przykład urzędnikom, ministrom i gubernatorom. Podczas obrad Rady Bezpieczeństwa Miedwiediew musiał nawet upominać kilku gubernatorów, by w czasie posiedzenia na Kremlu nie wysyłali wiadomości na Twittera.

Zdaniem ekspertów, mimo rosnącej popularności Internetu, blogosfery i portali społecznościowych szanse, by zajęły one miejsce wolnych mediów, na razie są niewielkie.

Reklama
Reklama

– Po pierwsze dostęp do Internetu jest wciąż zbyt ograniczony, a Rosjanie zajmują się w sieci przede wszystkim sprawami oddalonymi od polityki. Świadczy o tym popularność portali społecznościowych, w których najczęściej o polityce się nie rozmawia – mówi „Rz” politolog Aleksiej Makarkin. – Owszem, w Internecie z jednej strony działają niezależne media i toczy się polityczna debata z udziałem wszystkich możliwych sił. Ale ze względu na zasięg te media nigdy nie będą w stanie konkurować z telewizją. Z badań wynika, że polityką interesuje się zaledwie 10 procent internautów.

Rosjanin spędza na portalach społecznościowych średnio osiem godzin tygodniowo. Więcej – tylko Malezyjczyk. Trzecie miejsce przypadło Turkom. To wyniki badań Digital Life, które przeprowadziła firma TNS. W Rosji nie przyjęły się na dużą skalę globalne portale, takie jak Facebook, MySpace czy Twitter. Najpopularniejsze są ich rodzime odpowiedniki: Vkontakte.ru (rosyjski Facebook) i Odnoklassniki.ru (rosyjska odmiana Naszej-Klasy). Zdaniem badaczy Internetu świadczy to o małej integracji Rosji z globalną siecią. Przyczyną może być bariera językowa – Rosjanie posługują się w Internecie głównie cyrylicą.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Społeczeństwo
Wielkie budowy w Niemczech. Dużo później, dużo drożej. Nowy symbol - więzienie w Zwickau
Austria
Austria: 13-latka wywierciła otwór w czaszce pacjenta. Mama pozwoliła, stanie przed sądem
Społeczeństwo
Koreański Sąd Najwyższy kończy spór o „Baby Shark”. Amerykański kompozytor przegrał po sześciu latach
Społeczeństwo
8-latki na Litwie będą się uczyć budowy i obsługi dronów
Społeczeństwo
Indonezja: Dwaj mężczyźni skazani na chłostę za pocałunek
Reklama
Reklama