Nie dostał wózka, bo jest za stary i nie pracuje

78-letni mężczyzna bez nóg i z niesprawną ręką starał się o nowy elektryczny wózek inwalidzki w NFZ, PFRON i w samorządzie. Wszędzie odsyłano go z kwitkiem

Publikacja: 18.01.2011 04:37

Obecny wózek Czesława Metelskiego się psuje, a nie ma do niego części zamiennych

Obecny wózek Czesława Metelskiego się psuje, a nie ma do niego części zamiennych

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Czesław Metelski z Warszawy ma 78 lat. Tuż po wojnie stracił obie nogi w wybuchu czołgu pułapki w Pleszewie koło Kalisza. Dzisiaj porusza się dzięki protezom, a w dłuższe trasy jeździ na wózku elektrycznym, który kilkanaście lat temu przysłał mu z Wielkiej Brytanii nieżyjący już brat.

Jednak wózek się psuje, a części zamiennych brak. Pan Czesław ma więc ogromny problem. Tym większy, że kilka lat temu lekarz zabronił mu jeździć samochodem ze względu na pogarszający się wzrok. Na wózku poruszanym ręcznie też jeździć nie może, bo złamana kiedyś ręka jest niesprawna. Poza tym z racji wieku coraz trudniej mu się poruszać. Lekarz uznał więc, że powinien jeździć na wózku elektrycznym. – Na samodzielny zakup mnie nie stać. Taki wózek kosztuje 17 tys. zł – mówi.

Metelski zwrócił się do Narodowego Funduszu Zdrowia, który dofinansowuje sprzęt dla niepełnosprawnych. – Dopłacamy do sprzętu, ale na naszej liście nie ma wózków elektrycznych. Są tylko ręczne – tłumaczy rzecznik NFZ Andrzej Troszyński.

Wózki elektryczne dofinansowuje za to Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). – Na to już jestem za stary – skarży się pan Metelski.

Jak sprawdziliśmy, nie przesadza. – Od lat prowadzimy program, który umożliwia dofinansowanie kosztów zakupu elektrycznego wózka inwalidzkiego. Jednak o taką pomoc mogą się ubiegać osoby niepełnosprawne w wieku aktywności zawodowej – mówi rzecznik PFRON Tomasz Leleno.

Ten wiek to dla mężczyzn 65 lat. Rok temu przepisy złagodzono: osoba w wieku emerytalnym, ale mająca zaświadczenie od pracodawcy, że pracuje na umowę o pracę (lub równorzędną), też może się ubiegać o dofinansowanie. – To absurd. Teraz nikt mnie już przecież nie zatrudni – dziwi się Metelski.

PFRON zaś tłumaczy: fundusz powstał po to, by niepełnosprawnym umożliwiać pracę zawodową. Tomasz Leleno proponuje, by zwrócić się o pomoc np. do samorządu.

Jednak miasto Warszawa pomóc nie może: tutaj także o dofinansowanie do wózka elektrycznego mają prawo się ubiegać osoby, które mogą pracować. Czyli znów: w przypadku mężczyzn nieprzekraczające 65. roku życia. – Urzędnicy radzili pójść po pomoc do zakładu pracy. Przepracowałem 27 lat jako zegarmistrz-wzorcarz przy urządzeniach precyzyjnych w Zakładach Świerczewskiego, ale ich już dawno nie ma – opowiada Metelski.

Co na to rzecznik praw obywatelskich? Pracownicy biura RPO przyznają, że zgłasza się do nich wielu niepełnosprawnych mających problem z dostępem do sprzętu ortopedycznego.

– Rzecznik nie znajduje jednakże możliwości skutecznego kwestionowania przed Trybunałem Konstytucyjnym regulacji dotyczących dostępu do wózków inwalidzkich ze względu na dyskryminację z powodu wieku – tłumaczy Agnieszka Adamska-Karska z biura RPO. Dlaczego? Przepisy NFZ dotyczą wszystkich ubezpieczonych, niezależnie od wieku. Celem działania PFRON jest zaś aktywizacja zawodowa.

– Znalazłem się w czarnej dziurze w systemie. Pech – kwituje Metelski.

W czasie wojny jako dziecko pracował przymusowo w Wielkopolsce, na roli, na rzecz Powiernictwa Pruskiego. Za to i za fakt, że jego dziadkowi Niemcy odebrali dwa domy i sklep z instrumentami muzycznymi, przyznano mu odszkodowanie: 15 tys. euro. Ale z tej kwoty Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie wypłaciła mu tylko 9 tysięcy – na początku funkcjonowania programu, pod koniec lat 90., zbyt wiele wydano na administrowanie nim. – Dzisiaj z tego programu nic mi się nie należy, a przecież ta różnica starczyłaby akurat na wózek – mówi pan Czesław.

Pecha miał też, gdy kilka lat po wojnie przenosił się z Ziem Odzyskanych do Warszawy. Miał wtedy wózek elektryczny – pozostawiony przez Niemców dwuosobowy pojazd dla oficerów rannych na froncie. – Prototyp. Ale z Ziem Odzyskanych nie wolno było wywozić sprzętu, więc musiałem go tam zostawić – wspomina.

W Warszawie dostał protezy. Opowiada, że wydawano je w trzech wagonach stojących na bocznicy kolejowej. W jednym badano pacjenta, w drugim dokonywano pomiarów, w trzecim wykonywano protezy. Były gotowe po tygodniu. – Dziś sprzęt ortopedyczny uzyskuje się po zgromadzeniu teczki zaświadczeń, m.in. z ZUS, NFZ, od kilku lekarzy... – zauważa gorzko.

Czesław Metelski z Warszawy ma 78 lat. Tuż po wojnie stracił obie nogi w wybuchu czołgu pułapki w Pleszewie koło Kalisza. Dzisiaj porusza się dzięki protezom, a w dłuższe trasy jeździ na wózku elektrycznym, który kilkanaście lat temu przysłał mu z Wielkiej Brytanii nieżyjący już brat.

Jednak wózek się psuje, a części zamiennych brak. Pan Czesław ma więc ogromny problem. Tym większy, że kilka lat temu lekarz zabronił mu jeździć samochodem ze względu na pogarszający się wzrok. Na wózku poruszanym ręcznie też jeździć nie może, bo złamana kiedyś ręka jest niesprawna. Poza tym z racji wieku coraz trudniej mu się poruszać. Lekarz uznał więc, że powinien jeździć na wózku elektrycznym. – Na samodzielny zakup mnie nie stać. Taki wózek kosztuje 17 tys. zł – mówi.

Społeczeństwo
Odkrycie w Kossakówce. Znaleziono zeszyty znanej poetki
Społeczeństwo
W Polsce kierowcy wciskają gaz i znów częściej tracą prawa jazdy
Społeczeństwo
Sondaż. Polacy nie chcą stawać po żadnej ze stron konfliktu w Strefie Gazy
Społeczeństwo
2 maja po raz 20 obchodzimy Dzień Flagi
Społeczeństwo
Jaka pogoda będzie w majówkę? IMGW: Najpierw słońce, później deszcz
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił