Koperty ze zgłoszeniami do konkursu na dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności otwarto wczoraj. Zgłosiło się sześciu kandydatów, ale jedna osoba nie spełniała warunków formalnych i jej zgłoszenie nie zostało uwzględnione.
W konkursie nie wystartował Basil Kerski, dziennikarz z Berlina, który był najczęściej wymieniany jako kandydat na następcę o. Macieja Zięby.
Zgłoszenia nie przesłał też Bogdan Lis, który jeszcze w listopadzie zapowiadał, że będzie kandydował. Zarzucał on władzom Gdańska, że tak sformułowały warunki konkursu, by dyrektorem została konkretna osoba. Lis, który był w latach 80. ważnym działaczem „Solidarności”, a obecnie jest posłem Stronnictwa Demokratycznego, nie spełniał wymogu posiadania wyższego wykształcenia i udokumentowanej znajomości języka obcego. Na stanowisko dyrektora Lis rekomendował Danutę Kobzdej. To wdowa po działaczu Ruchu Młodej Polski Dariuszu Kobzdeju. Dziś szefuje Fundacji Centrum Solidarności, przygotowywała m.in. wystawę „Drogi do Wolności”.
Spośród pięciu kandydatów największe doświadczenie w muzealnictwie ma dr Robert Domżał, kierownik Działu Historii Budownictwa Okrętowego Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Najmniej zaś wiadomo o Jarosławie Ziętkiewiczu, który jest tłumaczem. Kolejnymi kandydatami są Marcin Frybes, publicysta specjalizujący się w tematyce francuskiej, i Ewa Gierszewska-Vogels, która jest ekspertem ds. zamówień publicznych i pełnomocnikiem ds. współpracy z zagranicą w gdańskim oddziale Instytutu Elektrotechniki.
To, że do konkursu zgłosiło się jedynie pięć osób spełniających kryteria, wśród pracowników Europejskiego Centrum Solidarności jest odbierane jako porażka. – Poza Danutą Kobzdej nie ma wśród kandydatów żadnej bardziej znanej osoby – mówi nam osoba pracująca w centrum, prosząc o anonimowość.