Zwierzęta z powodzeniem zastąpiły robotników, którzy przez sześć godzin tygodniowo kosili i przycinali trawę wokół szkolnych paneli słonecznych.

Ekologiczny outsourcing daje tak duże oszczędności między innymi dlatego, że owce należą do zastępcy dyrektora szkoły, który w ramach zapłaty żąda jedynie zapewnienia swoim zwierzakom dostępu do świeżej wody. „Na razie testujemy, ile owiec jest potrzebnych. Wygląda na to, że trawa ciągle rośnie, więc będę musiał przywieźć ich tu więcej" – opowiadał reporterowi „The Patriot-News" Eric Sands, który poza pracą w szkole prowadzi z żoną owczą farmę.

Jak przekonuje dziennikarzy Dan Ludwig z Departamentu Ochrony Naturalnych Zasobów Rolniczych, wypożyczanie zwierząt, by mogły paść się na rządowych albo prywatnych łąkach, to dobry interes. – Zwłaszcza w sadach zyskuje on na popularności – przekonuje Ludwig.

Śladami szkoły w Pensylwanii mogą więc wkrótce pójść dyrektorzy innych amerykańskich placówek. A potem – kto wie, czy turystom fotografującym pięknie przystrzyżony trawnik przed Białym Domem obok wiewiórek nie będą pozować również owce lub kozy.