David Cameron zapowiedział, że jeśli dojdzie do kolejnych zamieszek, rząd rozważy użycie armii do ich stłumienia. Policja będzie żądać od uczestników protestów zdejmowania zasłon z twarzy.
W Wielkiej Brytanii rozgorzała debata na temat przyczyn rozruchów. Lewicowi politycy i media wskazują na bardzo wysokie bezrobocie wśród młodzieży. Pracy nie ma około miliona osób w wieku 18 – 25 lat, co stanowi ponad 20 procent tej grupy wiekowej. Prawica kładzie z kolei nacisk na kryzys rodziny i wychowania. „Zamieszki to efekt moralnej zapaści. Zostały wywołane przez młodych wychowywanychbez zaangażowanych rodziców, szczególnie ojców" – podkreślała komentatorka „Daily Mail" Melanie Phillips.
„To wszystko przez bogatych, przez tych, którzy mają własne biznesy. Pokazaliśmy im, że możemy robić, co chcemy"
– przekonywała BBC uczestniczka rozruchów w Croydon. Inna mówiła, że rabując sklepy, odbierała podatki, które wcześniej musiała zapłacić.
Komentatorzy podkreślają, że choć wydarzenia w Anglii zaczęły się od incydentu o podłożu rasowym, przerodziły się w zamieszki o innym charakterze. – W aktach przemocy uczestniczyli początkowo głównie czarni, ale przemoc rozlała się na inne grupy etniczne – zauważył Paul Bagguley, socjolog z uniwersytetu w Leeds. Według niego zadymiarzy łączyło pochodzenie z najniższych warstw społeczeństwa.