W przeciwieństwie do swoich pacjentów, których śmierć rejestrował na wideo, odszedł bez pomocy osób trzecich.
Kiedy wpisuje się w Google nazwisko Kevorkian, często wyskakuje ono z takimi wyrażeniami jak: „zwolennik prawa do godnej śmierci" czy „lekarz, który pomagał nieuleczalnie chorym w zakończeniu cierpienia". Świat zapamięta Kevorkiana o twarzy Ala Pacino z nagrodzonego Złotymi Globami filmu Barry'ego Levinsona o znamiennym tytule „Jack, jakiego nie znacie", gdzie pokazany został jako ideowiec, który poświęca własną wolność w walce o prawa zdesperowanych i cierpiących pacjentów. Jednak Kevorkian nie był męczennikiem, który w słusznej sprawie pomagał ludziom. Został ochrzczony mianem Doktora Śmierć, który odsiedział siedem lat za morderstwo dokonane na oczach milionów Amerykanów na swoim pacjencie. Jednakże w dzisiejszym świecie, gdzie zabójstwo staje się sprawą relatywną moralnie, jego postawa może budzić uznanie. W świecie, w którym aborcja i eutanazja stają się normą, może się on nawet wydawać postacią godną współczucia i podziwu.
Pan doktor i jego mobilna trupiarnia
Jack Kevorkian pochodził z rodziny ormiańskich imigrantów. Skończył medycynę na Uniwersytecie Michigan i przez lata pracował jako patolog. Od lat 80. publikował na łamach czasopisma „Medycyna i Prawo" artykuły poświęcone etyce i eutanazji. Od 1987 r. ogłaszał się w gazetach w Detroit jako doradca medyczny ds. śmierci. W latach 1990-1998 asystował przy ponad 130 zabiegach eutanazji. Udostępniał osobom nieuleczalnie chorym urządzenie, które po naciśnięciu guzika wstrzykiwało im śmiertelną truciznę. Przyniosło mu to przydomek Doctor Death.
Pierwszą maszynę do zabijania ludzi wykonał za zaledwie 30 dol. Woził ją swoim starym volkswagenem po całym stanie Michigan. Furgonetka, która służyła również jako miejsce śmierci jego pacjentów, niedawno została sprzedana na aukcji (sic!). Władze nie mogły go skazać za zabójstwo, ponieważ to nie on naciskał przycisk, który uruchamiał mechanizm tłoczący truciznę do żył ludzi. Skazano go dopiero w 1998 r. za własnoręczne zaaplikowanie śmiertelnego zastrzyku choremu na stwardnienie boczne zanikowe, co zresztą pokazał milionom Amerykanów w jednym z najpopularniejszych programów telewizyjnych w USA – „60 minut". Film stał się podstawą piątego z kolei oskarżenia Kevorkiana o zabójstwo, doktor zaś w wywiadzie przyznawał, że władze muszą go teraz skazać albo puścić wolno. Miał to być sposób na legalizację eutanazji w USA, który zresztą do dziś jest odbierany jako przykład bohaterstwa Kevorkiana.