Niezatapialny dzięki Karcie

Broniarz od 14 lat nieprzerwanie rządzi ZNP. Teraz czeka go najcięższa próba sił w walce o nauczycielskie przywileje

Publikacja: 07.07.2012 16:00

Od 1998 r. nieprzerwanie przewodzi Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, największej w tym kraju organizacji zrzeszającej ok. 300 tys. pedagogów. W ostatnich wyborach na szefa ZNP w 2010 r. nie miał nawet kontrkandydata. I wciąż na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby mu zagrozić. Wydaje się, że Sławomir Broniarz znalazł kamień filozoficzny związkowca, ale teraz może być mu trudniej, bo broniąc nauczycielskich przywilejów, może doprowadzić do masowej likwidacji szkół i utraty elektoratu. Pytanie, czy szef ZNP będzie potrafił się odnaleźć w nowej roli, gdzie straszak w postaci strajku nauczycieli nie rozwiąże już problemów, z którymi przyjdzie musi się zmagać.

Były wiceminister edukacji opowiada, że fenomenu Broniarza trzeba szukać w specyfice grupy zawodowej, jaką są nauczyciele: – To największa grupa pracownicza w Polsce, o bardzo różnych preferencjach partyjnych, i dlatego uśmiecha się do niej każda władza – mówi nasz rozmówca. Przypomina, że nawet gen. Wojciech Jaruzelski w czasie stanu wojennego zadbał o nauczycieli, dając im szereg przywilejów w postaci Karty nauczyciela. – Doskonale wie o tym Broniarz, który przy każdej próbie bardziej drastycznych zmian w tej ustawie grozi wyprowadzeniem nauczycieli na ulice lub strajkiem w czasie matur – dodaje. Ta metoda oddziaływania na władzę jak do tej pory doskonale się sprawdzała.

W ciągu ostatnich pięciu lat nauczycielskie pensje wzrosły o 50 proc. Rząd dawał pedagogom podwyżki, mimo że szalał kryzys, płace w całej budżetówce były zamrożone, a wszyscy ministrowie gorączkowo szukali miliardowych oszczędności. Kiedy wielu grupom zawodowym, także pedagogom, likwidowano prawo do wcześniejszych emerytur, nauczyciele zostali objęci tzw. świadczeniami kompensacyjnymi. W efekcie są to emerytury pomostowe, tylko inaczej nazwane.

W czasie szefowania ZNP  przeszedł ewolucję z radykała w dyplomatę

Efekt jest taki, że w oczach zrzeszonych w ZNP nauczycieli Broniarz postrzegany jest jako twardy, nieustępliwy gracz, podczas gdy przedstawiciele rządu podkreślają jego „miękkie" dyplomatyczno-negocjacyjne walory. I wskazują jako bardzo dobrze przygotowanego merytorycznie do rozmów partnera.

W czasie tych kilkunastu lat szefowania ZNP Broniarz przeszedł ewolucję z radykała w dyplomatę. W jednym z wywiadów Mirosław Handke, szef MEN w rządzie Jerzego Buzka i pierwszy z ministrów, który na swojej drodze spotkał świeżo upieczonego wówczas szefa ZNP, wspominał, że jego wiceministrowie wracali z negocjacji z ZNP jak zbici.

Wypominał też Broniarzowi, że po jednej z rozmów rozpoczął on okupację budynku MEN. Z czasem jednak szef ZNP zmieniał strategię. Krystyna Łybacka opowiada o nim jako twardym negocjatorze, ale wskazuje, że w trakcie rozmów pojawiał się zawsze w towarzystwie totalnego związkowego radykała, wiceszefa ZNP Krzysztofa Baszczyńskiego, na którego tle wypadał łagodnie. Z kolei prof. Sylwia Sysko-Romańczuk, wiceminister edukacji w czasach, gdy resortem kierował Roman Giertych, nie zauważyła w Broniarzu ani grama radykalizmu. – Zawsze pojawiał się w towarzystwie współpracowników, którzy przedstawiali twarde stanowisko związkowe, on włączał się do gry, gdy widział, że nie ma szans na obronę pozycji ZNP i proponował porozumienie. Dlatego zawsze jawił się jako twórca kompromisu – opowiada. Zwraca też uwagę, że zawsze był świetnie przygotowany do negocjacji, przychodził na nie z kilkoma scenariuszami możliwych rozwiązań.

Teraz Broniarza czeka o wiele trudniejsza rozgrywka. Samorządy domagają się radykalnych cięć nauczycielskich przywilejów. Grożą, że w innym przypadku z edukacyjnej mapy Polski będzie znikało coraz więcej szkół. Z jednej strony do szukania oszczędności w oświacie zmusza ich niż demograficzny, z drugiej fakt, że ok. 80 proc. nauczycieli pobiera najwyższe lub prawie najwyższe regulowane centralnie uposażenia. Jeżeli nie dostaną narzędzi do większej elastyczności w zatrudnianiu pedagogów, zaczną przekonywać, że muszą zamykać szkoły przez nieustępliwość ZNP.

Broniarz w przededniu rozmów na temat zmian w Karcie, które rozpoczną się w połowie lipca w MEN, zagrał charakterystycznie dla siebie. Ogłosił, że jest do nich gotowy, a jednocześnie przedstawiał ankietę, z której wynika, że 96 proc. nauczycieli chce protestować, gdy rozpocznie się demontaż Karty. – Jednego można się spodziewać – będzie grał tak, by najmniej poszkodowany z tych rozmów wyszedł ZNP. A to właśnie gwarantuje mu nieśmiertelność – mówi Edmund Wittbrodt, były szef MEN.

Od 1998 r. nieprzerwanie przewodzi Związkowi Nauczycielstwa Polskiego, największej w tym kraju organizacji zrzeszającej ok. 300 tys. pedagogów. W ostatnich wyborach na szefa ZNP w 2010 r. nie miał nawet kontrkandydata. I wciąż na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby mu zagrozić. Wydaje się, że Sławomir Broniarz znalazł kamień filozoficzny związkowca, ale teraz może być mu trudniej, bo broniąc nauczycielskich przywilejów, może doprowadzić do masowej likwidacji szkół i utraty elektoratu. Pytanie, czy szef ZNP będzie potrafił się odnaleźć w nowej roli, gdzie straszak w postaci strajku nauczycieli nie rozwiąże już problemów, z którymi przyjdzie musi się zmagać.

Pozostało 85% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie