Czy w swojej praktyce spotyka się pani z tak drastycznymi orzeczeniami?
Faktycznie w tym przypadku sąd podszedł do tej sprawy bardzo rygorystycznie. Umieszczenie dzieci w trybie pilnym w domu dziecka jest środkiem stosowanym w sytuacjach zagrożenia życia czy zdrowia dzieci. Tutaj nie miało to miejsca.
Podjęliście się państwo występować w tej sprawie. Rozumiem, że macie argumenty, które podważają orzeczenie sądu I instancji.
Tak. Naszym zdaniem postępowanie sądu w tej sprawie zostało prowadzone w sposób niepełny i wadliwy. Sąd orzekał wyłącznie na podstawie opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego, a powinien przeprowadzić szersze postępowanie dowodowe. Powinien zasięgnąć opinii w szkole dzieci, przesłuchać ich nauczycieli, babcię, najbliższych. Mógł też wysłuchać co do powiedzenia mają same dzieci, bowiem ich wiek i rozwój na to pozwala. Na tej podstawie sąd mógł uzyskać pełniejszą wiedzę czy tak drastyczny środek jakim jest odebranie dzieci rodzicom jest tu potrzebny. Najważniejsze jest dobro dzieci. Postępowanie było prowadzone z urzędu i zabrakło w nim, naszym zdaniem, wystarczająco pogłębionej refleksji.
Co w tej sprawie będzie działo się dalej?
Bez względu na to jaka będzie jutrzejsza decyzja sądu, najważniejsza jest rozprawa apelacyjna. Wtedy sąd będzie decydował co stanie się dalej z dziećmi państwa Bajkowskich. Może zrobić trzy rzeczy. Uchylić poprzednie postanowienie i wtedy dzieci wrócą do domu (choć są tu możliwe dodatkowe warunki), zastosować mniej rygorystyczne środki takie jak wskazanie, że dziećmi jako rodzina zastępcza zajmie się ich babcia lub podtrzymać orzeczenie sądu rejonowego. To ostatnie byłoby rozwiązaniem najgorszym. Z całą pewnością sąd musi jednak przeprowadzić szczegółowe postępowanie dowodowe, czego naszym zdaniem nie uczynił sąd I instancji.