Reklama

Prawo ojca, a nie dziecka

Zamiast alimentów matka z Lublina dostała od sądu gorzką lekcję życia. Bo ojciec jest obcokrajowcem.

Publikacja: 10.08.2013 01:36

Katarzyna Bosak usiłuje bezskutecznie uzyskać alimenty od ojca swej córki Melvyna G.

Katarzyna Bosak usiłuje bezskutecznie uzyskać alimenty od ojca swej córki Melvyna G.

Foto: archiwum prywatne

Proces zasądzania alimentów wobec obcokrajowca w polskich sądach to droga przez mękę. Choć przybywa mieszanych małżeństw i wniosków o alimenty wobec ojców nie-Polaków, system mający regulować te kwestie, choć oparty na umowach między państwami i nadzorowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości – jest niewydolny. – To palący problem całej Europy, nie tylko Polski, bo takich rodzin jest coraz więcej, a system sobie z nim nie radzi – alarmuje posłanka Magdalena Kochan, wiceprzewodnicząca Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny (PO).

Nierozwiązany problem

Rzecznik Praw Dziecka już w ubiegłym roku alarmował resort sprawiedliwości, że istnieje problem w egzekucji alimentów poza granicami krajów, a system, jaki wypracowano między państwami – kuleje.

Zdaniem Marka Michalaka regulują te sprawy archaiczne przepisy – tzw. konwencja nowojorska z 1956 r. i rozporządzenie Rady UE z 2009 r. Biuro RPD informuje „Rz", że rocznie wpływa co najmniej kilkanaście spraw, których przedmiotem jest egzekucja za granicą świadczeń zasądzonych orzeczeniami polskich sądów.

Tylko w ciągu pierwszego roku (od 2011 r. sprawy te reguluje rozporządzenie UE) do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości wpłynęło 250 wniosków w sprawach alimentacyjnych – głównie ze Szwecji, Anglii, Niemiec, Austrii. Jak twierdzi resort, więcej wniosków w sprawach o alimenty wysyłanych jest z Polski niż otrzymanych – bo to efekt migracji zarobkowej.

Jest też druga strona medalu – zdaniem Michalaka polskie sądy skarżą się, że inne państwa, które podpisały rozporządzenie Rady UE z 2009 r., albo opieszale, albo niestarannie wykonują swoje obowiązki (są nieterminowo zawiadamiane lub informowane o postępowaniach egzekucyjnych, zamieszkali w Polsce wierzyciele alimentacyjni nie otrzymują na czas świadczeń). Najgorzej jest z tym w Republice Włoskiej.

Reklama
Reklama

Za każdą z takich spraw kryje się dramat poszczególnych ludzi. Pokazuje to historia Katarzyny Bosak z Lublina, samotnej matki z dwójką dzieci, która w imieniu córki od trzech lat w sądzie w Lublinie nie potrafi uzyskać prawomocnie zasądzonych alimentów od ojca dziecka – obywatela Wielkiej Brytanii.

W tym czasie zdążył stracić pracę, zachorować i stać się samotnym rodzicem żyjącym z zasiłku. Nawet jeśli w końcu córce Bosak sąd zasądzi alimenty, ma ona małe szanse, by ojciec jej dziecka je płacił.

Łzy zamiast sprawiedliwości

Pani Bosak, kiedy opowiada swą historię, zaczyna płakać. – Osobą pokrzywdzoną jest moja córka, ale od trzech lat robi się wszystko, by usatysfakcjonować ojca dziecka, który nie interesuje się nim i robi wszystko, by nie płacić alimentów. To jego sąd traktuje wyjątkowo, nie zważając, jaką krzywdę wyrządza się mojej córce – mówi Bosak.

Pani Katarzyna ledwo wiąże koniec z końcem. Od niedawna ma pracę, w sklepie, mieszka z matką. Na starszego syna otrzymuje 170 zł. Młodsza Dagmara urodziła się w czerwcu 2010 r. w Lublinie, po powrocie matki z Wielkiej Brytanii. Trzy lata temu, w lipcu, Bosak w sądzie w Lublinie złożyła w imieniu córki pozew przeciwko Melvynowi G., obywatelowi Wielkiej Brytanii, o ustalenie ojcostwa i roszczenia – alimenty i koszty wyprawki. Wniosła także o nieprzyznawanie władzy rodzicielskiej G. Dlaczego? – Niejednokrotnie straszył mnie, że zabierze mi córkę i nigdy już jej nie zobaczę – mówi Bosak.

Pierwsza rozprawa miała się odbyć w listopadzie, ale dwa dni przed tym terminem Melvyn G. e-mailem napisał sądowi, że nie może być obecny i że wnosi o przeprowadzenie badań DNA potwierdzających jego ojcostwo. – Od tego momentu zaczęły się schody w prostej sprawie – wzdycha Bosak.

Mimo poinformowania pozwanego przez sąd o możliwościach przeprowadzenia testu na ojcostwo (m.in. w Wielkiej Brytanii) G. nie odpowiedział. W tym samym czasie Bosak rozszerzyła pozew o zasądzenie od pozwanego kosztów utrzymania matki w gdy rodzia dziecko – 4,5 tys. zł. Ale pozwu już G. nie udało się doręczyć – sądowi kilka kolejnych miesięcy zajęło ustalanie dlaczego („przesyłka pocztowa do pozwanego zaginęła na terytorium Wielkiej Brytanii" – twierdziła poczta, w końcu ustalono, że G. wyprowadził się do Irlandii).

Reklama
Reklama

Melvyn G. cały czas zapewniał, że nie jest ojcem Dagmary i że domaga się badań DNA – do dziś nie pojawił się w żadnej ze wskazanych klinik, nie wyraził też zgody, by badania odbyły się w Polsce, nie udzielił informacji o aktualnych dochodach i stanie majątkowym. W listach do sądu tłumaczył, że jest chory, bezrobotny, że samotnie wychowuje 13-letniego syna z innego związku, a zasiłek, jaki otrzymuje, nie wystarcza na życie.

Na korzyść Bosak zeznawały m.in. sąsiadka Bosak i G., kiedy razem mieszkali w Shetland, i była żona G.

Latem 2011 r. sąd w Lublinie wydał postanowienie o zabezpieczeniu alimentów i orzeczenie wysłał do sądu w  Wielkiej Brytanii. Choć w lipcu 2012 r. urzędnik rodzinny w sądzie w Leicester powiadomił Bosak o zarejestrowaniu nakazu alimentacyjnego, zamiast alimentów na córkę Katarzyna Bosak dostała kolejny list z Anglii, w którym poinformowano ją, że egzekucja została wstrzymana. G. na rozprawie przed sądem w Leicester kwestionował, że jest ojcem dziecka. Sąd nakazał mu zrobić testy DNA i wysłać wyniki do Polski, a także przedstawić swoją sytuację materialną.

Jednocześnie w lubelskim sądzie G. złożył zażalenie na postanowienie o zabezpieczeniu, ale z brakami formalnymi. G. został wezwany do ich usunięcia, ale tego nie zrobił i 15 marca 2012 r. zapadł wyrok, który w całości uwzględnił żądania matki – alimentom nadano rygor natychmiastowej wykonalności.

Ale Bosak pieniędzy na córkę nie zobaczyła do dziś (dopiero w maju 2012 r. fundusz alimentacyjny córce Bosak zaczął wypłacać zaliczkę w wysokości 500 zł), bo Melvyn G. – mimo że przepadł mu termin wniesienia apelacji – złożył wniosek o wstrzymanie wyroku. Tłumaczył, że nie miał wiedzy o wyroku ani o terminie rozprawy.

Pod koniec listopada 2012 r. sąd w Lublinie w całości odrzucił jego wniosek – uznał, że wezwanie o terminie rozprawy było doręczone prawidłowo, a pozwany znał treść pozwu od dwóch lat.

Reklama
Reklama

Do punktu wyjścia

Gehenna matki się jednak nie zakończyła. G. wynajął w Lublinie adwokata, a ten wniósł zażalenie od tego postanowienia sądu. Sąd Okręgowy w Lublinie, analizując sprawę, uznał, że choć pozwany został skutecznie poinformowany o toczącym się procesie, jednak „nie zajął merytorycznego stanowiska w sprawie, pozostawał bierny". I orzekł, że wyrok z marca 2012 r. o uznaniu ojcostwa i alimenty powinien być... wyrokiem zaocznym.

Sprawa wróciła do punktu wyjścia. W wyroku zaocznym można złożyć skargę (a nie apelację), a wyrok musi być dostarczany z urzędu. – Pozwanemu nie doręczono wyroku, a skoro po dniu doręczenia odpisu pozwu i wszystkich materiałów pozwany nie wdał się w spór, wyrok winien być traktowany jako wyrok zaoczny – tłumaczy „Rz" sędzia Artur Ozimek, rzecznik sądu. W marcu sprzeciw G. został przyjęty.

Bosak powoli traci nadzieję, że uda się jej kiedykolwiek alimenty uzyskać. Przegrała też bój o przewlekłość prowadzonej sprawy. – Sąd nie ma sobie nic do zarzucenia – mówi matka Dagmary. – Pozwany korzysta z przysługujących mu praw, a ja pytam: gdzie jest dobro dziecka?

Wioleta Puch, radca prawny Melvyna G., nie zgadza się z zarzutami wobec swojego klienta. – Przyczyną przedłużającego się postępowania jest kwestia wadliwości przepisów prawa, m.in. sąd nie zastosował rozporządzenia Parlamentu Europejskiego dotyczącego doręczania w państwach członkowskich dokumentów sądowych. Mój klient nie był odpowiednio zawiadomiony, jakie prawa i obowiązki mu przysługują, a nie zna języka polskiego ani polskiego prawa – tłumaczy „Rz". Zapewnia, że G. podda się badaniom, bo „to leży w jego interesie".

Sędzia Artur Ozimek, rzecznik sądu w Lublinie, zapewnia, że „Sąd Rejonowy podejmował czynności niezwłocznie". Tłumaczy, że postępowanie było utrudnione „z powodu konieczności dużej ilości tłumaczeń e-maili pozwanego oraz wszelkich pism przesyłanych pozwanemu, jak również postępowań międzyinstancyjnych". – Obecnie pozwany ustanowił profesjonalnego pełnomocnika, co przyśpieszy postępowanie – zapewnia rzecznik.

Reklama
Reklama

Miesiąc temu w sądzie sprawa alimentów dla córki pani Katarzyny rozpoczęła się na nowo. Sąd poprosił o listę świadków do przesłuchania i zobowiązał G. do wskazania kliniki, w której chce wykonać badanie DNA.

Jeśli zapadnie kolejny wyrok przed sądem w sprawie ustalenia ojcostwa i alimentów, nie będzie to wyrok prawomocny. Przysługuje od niego odwołanie.

Bosak przez ostatnie lata pisała prośby o pomoc m.in. do rzecznika praw dziecka, ale rzecznik odmówił zajęcia się jej problemem. Wszczął jednak kontrolę (nakazał sprawdzenie sytuacji opiekuńczo-wychowawczej dzieci Bosak), po tym, jak do rzecznika napisał e-mail Melvyn G., w którym alarmował, że pani Kasia źle opiekowała się synem. – Dano wiarę człowiekowi, który robi wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności za swoje własne dziecko – mówi z żalem Bosak.

Proces zasądzania alimentów wobec obcokrajowca w polskich sądach to droga przez mękę. Choć przybywa mieszanych małżeństw i wniosków o alimenty wobec ojców nie-Polaków, system mający regulować te kwestie, choć oparty na umowach między państwami i nadzorowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości – jest niewydolny. – To palący problem całej Europy, nie tylko Polski, bo takich rodzin jest coraz więcej, a system sobie z nim nie radzi – alarmuje posłanka Magdalena Kochan, wiceprzewodnicząca Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny (PO).

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Społeczeństwo
Obrona kraju to nie tylko wyzwanie dla państwa. Jak mogą mu pomóc firmy?
Społeczeństwo
Po rozróbach na koncercie Maksa Korża: Azyl zamiast deportacji?
Społeczeństwo
Sondaż. Co zrobimy w obliczu wojny? Ilu Polaków wyjedzie, kto wstąpi do wojska?
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Społeczeństwo
Dwie dzielnice Warszawy z nocnym zakazem sprzedaży alkoholu. Rusza „pilotaż” ratusza
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama