Milczenie jest... gazem

Wydany w majestacie prawa wyrok zakazuje dwójce dzieci wspominania o gazie łupkowym. Do końca życia.

Publikacja: 31.08.2013 02:09

Gaz w wodociągu. Amerykańskie firmy wydobywające gaz łupkowy chcą, by sąsiedzi odwiertów nie mogli u

Gaz w wodociągu. Amerykańskie firmy wydobywające gaz łupkowy chcą, by sąsiedzi odwiertów nie mogli ujawniać informacji o takich wypadkach.

Foto: AP

Tę kuriozalną ugodę w sądzie zawarto dwa lata temu, ale jej treść poznaliśmy w ostatnich dniach dzięki dochodzeniu dziennikarzy „Pittsburgh Post Gazette". Małe dzieci do końca życia mają zakaz rozmawiania o wydobyciu gazu łupkowego.  Poszkodowana w wyniku wydobycia gazu łupkowego rodzina z Pensylwanii zgodziła się na milczenie w zamian za odszkodowanie. Złamanie zakazu grozi sankcją w postaci kar pieniężnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zakaz, czyli tzw. gag order, objął dosłownie CAŁĄ rodzinę – łącznie z dwojgiem małych dzieci. I ma wszystkich obowiązywać dożywotnio.

To jedna z decyzji amerykańskich sądów, o której nie dowiedzielibyśmy się, gdyby nie dziennikarze. Reporterom „Pittsburgh Post Gazette" udało się dotrzeć do części dokumentów sprawy. Gazeta nadal walczy o ujawnianie wszystkich akt.

Rodzina Hallowichów padła ofiarą ogarniającego Amerykę łupkowego boomu. Wzrost wydobycia doprowadził już do znacznego spadku cen gazu ziemnego, jednak technologia szczelinowania nie jest zupełnie neutralna z ekologicznego punktu widzenia.

Cena za łupkową gorączkę w przypadku Hallowichów okazała się wysoka. Wokół posiadłości rodziny położonej w tzw. Formacji Marcellus w Appalachach prowadzono intensywne działania wydobywcze. Koło Hallowichów pojawiły się cztery wieże wiertnicze, punkty sprężania gazu czy zbiornik z wodą zużytą po szczelinowaniu.

Ta mała sadzawka – według sądowych dokumentów – zanieczyściła ujęcie wody pitnej. Woda zmieniła kolor i zapach, stając się przyczyną licznych dolegliwości i chorób. Rodzina oskarżyła więc przemysł naftowy, a dokładnie spółki Range Resources Corp. oraz Williams Gas/Laurel Mountain Midstream i MarkWest Energy o zniszczenie ich farmy w Mount Pleasant i narażenie dzieci na niebezpieczeństwo.

Pieniądze za milczenie

Sprawę załatwiono na drodze ugody sądowej.  Do tego etapu nic jeszcze wyjątkowego się nie wydarzyło. Mount Pleasant nie jest jedynym miejscem w Pensylwanii, w którym doszło do zanieczyszczeń. Na przykład w Dimock, też w Pensylwanii, po przedostaniu się gazu do okolicznych studni grupa mieszkańców wniosła pozew zbiorowy przeciwko lokalnej spółce naftowej. W podobnych sprawach zawiera się zwykle ugodę, a jednym z jej warunków jest zobowiązanie strony przyjmującej odszkodowanie do milczenia.

Tym razem jednak warunek, aby tzw. gag order objął nawet dzieci, uznano za przesadę. Porozumienie zawarte ze spółką Range Resources zakazywało nawet siedmiolatkowi i dziesięciolatce rozmawiania na temat wydobycia gazu łupkowego do końca życia. Za złamanie zakazu rodzina musiałaby zwrócić 750 tys. dolarów otrzymanych za farmę i przeprowadzkę.

Rodzice twierdzą, że musieli przystać na ugodę, bo zamierzali jak najszybciej opuścić niebezpieczną okolicę. „Chcieliśmy zabrać stamtąd dzieci dla ich zdrowia i bezpieczeństwa" – mówiła w sądzie Stephanie Hallowich. Przyznaje jednak, że tak naprawdę do końca nie wie, czy miała prawo zrzec się jakichkolwiek swobód w imieniu nieletnich dzieci. A jej mąż Chris przyznaje, że zakaz mówienia o gazie łupkowym i szczelinowaniu będzie trudny do wyegzekwowania, bo nie można dopilnować każdej rozmowy dziecka z rówieśnikami.

Ujawnienie istnienia ugody zbulwersowało przede wszystkim aktywistów walczących o ochronę środowiska i obrońców wolności słowa. Ci pierwsi nie od dziś oskarżają przemysł naftowy o zamiatanie śmieci pod dywan i ukrywanie dowodów na to, że szczelinowanie hydrauliczne grozi zanieczyszczeniem ujęć wody. Ci drudzy uważają nałożony na dzieci zakaz za naruszenie ich praw obywatelskich i złamanie Pierwszej Poprawki.

Prawnik rodziny Hallowichów Peter Villari przyznaje, że nigdy wcześniej w swojej karierze nie widział nakazu milczenia wydanego dzieciom. W Range Resources, największej pozwanej spółce, trudno na razie uzgodnić jedną wersję. Rzecznik spółki twierdzi, że nakaz nie obejmuje dzieci, ale jej prawnik James Swetz utrzymuje już: „nasze wymogi obejmują całą rodzinę. I zamierzamy je egzekwować" – dodał.

Ile kosztuje prawda?

Dochodzenie dziennikarzy z Pensylwanii nadało sprawie ogólnokrajowy rozgłos. Zajął się nią nawet satyryk Stephen Colbert, autor niezwykle popularnego codziennego programu „Colbert Report" . „To ważna lekcja dzieci: jeśli nie macie niczego miłego do powiedzenia, to lepiej w ogóle nic nie mówcie" – doradzał sarkastycznie Colbert. I przy okazji przypomniał, że w historii sądownictwa w USA zdarzyło się zaledwie kilkakrotnie, że nakazem milczenia objęto także dzieci.

Zakończył jednak zupełnie poważnie. „Te spółki po prostu chcą, aby dzieci kłamały za pieniądze. A my, aby dorwać się do taniej ropy, też chcemy się okłamywać w sprawie szczelinowania".  Legalny nakaz milczenia narzucany przez sąd, władzę wykonawczą, a czasami nawet spółki, nie jest  jednak w Stanach Zjednoczonych niczym nadzwyczajnym. Często podczas spraw sądowych, zwłaszcza tych, którym towarzyszy duże zainteresowanie mediów, prawnicy lub inne strony procesu otrzymują zakaz udzielania komentarzy, tak by uniknąć wpływania na ławy przysięgłych.

Wiele koncernów, a nawet branż przemysłowych, walczy o zamykanie ust „whistleblowerom", czyli aktywistom zwracającym uwagę społeczeństwa na naruszanie choćby zasad moralnych. Np. zakaz „zdradzania tajemnic produkcji" wywalczył przemysł mięsny, gdy kilka wielkich farm przemysłowych straciło zamówienia po ujawnieniu skali okrucieństwa wobec zwierząt i dowodów barbarzyńskiego ich traktowania. Jedna z aktywistek organizacji walczącej o humanitarne traktowanie krów ma właśnie duże nieprzyjemności za fotografowanie farmy w Wirginii, nawet mimo iż zdjęcia wykonano z drogi publicznej, bez wchodzenia na teren prywatny.

Urząd chce dyskrecji

Nakazy milczenia mogą być także wydawane w USA w trybie administracyjnym. Takie uprawnienia ma na przykład Federalne Biuro Śledcze (FBI), które może wystosować tzw. national security letter (NLS). Osoba otrzymująca taki dokument musi powstrzymać się od mówienia na tematy wyszczególnione w NLS. Dopiero po jego wydaniu istnieje obowiązek zatwierdzenia decyzji przez sąd.

Nakazy milczenia obowiązują także w dużo poważniejszych sprawach niż odszkodowanie dla jednej rodziny. Po ujawnieniu przez Edwarda Snowdena faktu istnienia programów inwigilacji Internetu i billingów telefonicznych Google wystąpił do tajnego Foreign Intelligence Surveillance Court o zgodę na ujawnienie skali informacji udzielanych przez spółkę służbom wywiadowczym. Prawnicy internetowego giganta argumentowali, że firma ma konstytucyjne prawo informowania klientów o zakresie informacji, jakie jest zmuszona przekazywać instytucjom rządowym. Tym bardziej że wizerunek Google'a i innych spółek mocno ucierpiał po ujawnieniu istnienia programu PRISM.

Na nakaz milczenia powołują się także wielkie amerykańskie spółki telekomunikacyjne, które muszą ujawniać billingi swoich klientów.  Z kolei Facebook, Microsoft i Yahoo w ostatnich dniach otrzymały od instytucji rządowych przyzwolenie na ujawnienie części nakazów sądowych dotyczących informacji, jakich domagają się władze. Dla Google'a było to jednak za mało. Spółka chce udostępnienia bardziej precyzyjnych informacji, które pozwoliłyby zwykłym użytkownikom Internetu zrozumieć zakres współpracy z rządowymi programami inwigilacji. Prawnicy spółki powołują się przy tym na Pierwszą Poprawkę do konstytucji. „Użytkownicy Google'a są przejęci ostatnimi doniesieniami. Musimy odpowiedzieć czymś więcej niż ogólnikami" – napisała kalifornijska spółka w oświadczeniu.

Nawet wewnątrz firm nakazy tajnego sądu dotyczące pożądanych informacji znane są tylko niewielkiej grupie pracowników. Ich publiczne dyskutowanie, nawet w ramach przedsiębiorstwa, może zostać uznane za naruszenie prawa.

Granica wolności słowa

Pierwsza Poprawka do amerykańskiej konstytucji, gwarantująca wolność słowa, ma jednak swoją moc. Sądy mogą zakazać stronom wypowiadania się lub komentowania w danej sprawie, ale nie mają prawa zakazać publikacji dziennikarzom niemającym związku z procesem.

W USA można więc bezkarnie publikować przecieki, a jednocześnie karać osoby będące ich źródłem. Ostatnim, który mógł się o tym przekonać, jest szeregowy Bradley Manning. Za udostępnienie tajnych informacji portalowi WikiLeaks najbliższe 35 lat spędzi w więzieniu.

Tę kuriozalną ugodę w sądzie zawarto dwa lata temu, ale jej treść poznaliśmy w ostatnich dniach dzięki dochodzeniu dziennikarzy „Pittsburgh Post Gazette". Małe dzieci do końca życia mają zakaz rozmawiania o wydobyciu gazu łupkowego.  Poszkodowana w wyniku wydobycia gazu łupkowego rodzina z Pensylwanii zgodziła się na milczenie w zamian za odszkodowanie. Złamanie zakazu grozi sankcją w postaci kar pieniężnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zakaz, czyli tzw. gag order, objął dosłownie CAŁĄ rodzinę – łącznie z dwojgiem małych dzieci. I ma wszystkich obowiązywać dożywotnio.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
Alarmujące dane o długości życia w USA. Amerykanie będą żyć dłużej, ale nie bardzo