Trzeci raz w okresie ostatniego ćwierćwiecza zwolennikom likwidacji służby obowiązkowej udało się doprowadzić do referendum w tej sprawie. Trzy razy przegrali.
Tym razem za utrzymaniem poboru opowiedziało się ponad trzy czwarte obywateli. Szwajcarzy, zwłaszcza ci starsi, nie wyobrażają sobie zmiany uświęconego tradycją obecnego systemu. Nie pomogły argumenty, że armia poborowa jest droższa, że mniej efektywna czy też, że przetrzymywanie w domu broni prowadzi nierzadko do tragedii w wyniku jej użycia niezgodnego z prawem.
Szwajcaria pozostaje więc w grupie 12 krajów w Europie bez armii zawodowej, obok m.in. Austrii, Danii, Finlandii czy Estonii, nie mówiąc już o Rosji czy Ukrainie. W wielu tych krajach toczy się dyskusja na temat przyszłości armii poborowej. W Austrii za jej utrzymaniem opowiedziało się na początku roku 60 proc. obywateli.
Jak na kraj mający zaledwie 8 mln mieszkańców Szwajcaria ma ogromną armię liczącą w sumie 150 tys. żołnierzy. Jest półtora raza większa niż polska i mniej więcej taka sama jak połączone siły Austrii, Finlandii, Belgii, Szwecji i Norwegii.
Formalnie armia nie jest armią, lecz obroną cywilną (Zivilschutz). Jej utrzymanie kosztuje budżet federalny 0,9 proc. PKB. Niewiele w porównaniu np. z Polską z 1,95 proc. PKB. Zgodnie z prawem mężczyźni w wieku 18–34 lata przechodzą 18–21-tygodniowe przeszkolenie wojskowe, po czym co roku spędzają w armii 19 dni. Broń przetrzymują w domu, ale od kilku lat już bez amunicji. To pośredni rezultat masakry, jakiej dopuścił się w 2001 roku w kantonie Zug Friedrich Leibacher, gdzie zastrzelił 14 osób i ranił 18. W Szwajcarii na 100 mieszkańców przypada 45 sztuk broni w prywatnym posiadaniu. Jest to dokładnie dwa razy mniej niż w USA, lecz zabójstw z użyciem broni palnej jest w tym kraju proporcjonalnie trzy razy mniej niż za oceanem. W ostatnim referendum sprawa kontroli broni w posiadaniu żołnierzy obrony cywilnej nie odgrywała wielkiej roli. Wielu Szwajcarom służba wojskowa kojarzy się nie tylko z patriotycznym obowiązkiem kontynuowania 200-letniej tradycji neutralności kraju. Armia to spotkania przy ognisku, przyjaźnie i męska przygoda z techniką wojskową. – Armia poborowa to obok neutralności drugi filar racji stanu. Zamach na armię jest więc traktowany jak zamach na neutralność – mówi genewski socjolog Jean Ziegler.