Rz: Pochodzi pan z Forst na granicy polsko-niemieckiej. Zresztą mieszka pan tam nadal. Zna więc pan Polskę z zupełnie innej perspektywy. Jak pan postrzega nasz kraj?
Dietmar Woidke
: Wychowałem się w gospodarstwie rolnym położonym półtora kilometra od granicy. Przeżyłem dobre i gorsze czasy w relacjach Polski i NRD, zniesienie wiz pomiędzy tymi krajami w latach 70. i praktycznie zamknięcie granicy w czasach „Solidarności". Zanim to nastąpiło, bywałem często w Polsce. Moje pierwsze płyty, jak np. album Procol Harum, kupiłem w pobliskim Gubinie. Wtedy nie przyszłoby mi do głowy, że powstanie „Solidarności" doprowadzi do obalenia żelaznej kurtyny.
Szefowie dyplomacji obu krajów twierdzą zgodnie, że polsko-niemieckie relacje nigdy nie były tak dobre jak obecnie. Jaka jest więc rola dla koordynatora? Co jeszcze jest do poprawienia?
Poziom wzajemnego zaufania w relacjach jest rzeczywiście bardzo wysoki, czego dowodzi wspólna inicjatywa na Ukrainie zakończona pełnym sukcesem. Ministrowie spraw zagranicznych Trójkąta Weimarskiego zapobiegli tam wojnie domowej. Ale relacje poprawiły się na innych szczeblach, bezpośrednich kontaktów gospodarczych czy kulturalnych. Jest jeszcze pole do działania w sprawach wymiany młodzieży. Środki finansowe na to są aż dwa razy mniejsze niż przeznaczane na współpracę w tej dziedzinie z Francją. Napotykamy na pewną granicę finansową i konieczne jest znalezienie dodatkowych pieniędzy.