Wojciech Marusza chciał stworzyć nowoczesne centrum medyczne z najlepszymi specjalistami, w którym szybko i sprawnie diagnozowano by pacjentów. W 2008 r. wynajął w tym celu od Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej cztery lokale użytkowe przy ul. Grzybowskiej w centrum Warszawy.
Pomieszczenia były zdewastowane, więc Marusza przeprowadził gruntowny remont. Prace trwały dwa lata i kosztowały ponad milion złotych.
Umowę między stronami podpisano na czas nieokreślony. Znalazła się w niej również klauzula, na mocy której spółdzielnia musiałaby zwrócić przedsiębiorcy dwukrotność poniesionych przez niego kosztów, jeśli wypowiedziałaby mu najem w ciągu pierwszych dziesięciu lat od podpisania umowy.
Mimo to niedługo po ukończeniu remontu spółdzielnia postanowiła zerwać umowę, zarzucając Maruszy nieopłacenie czynszu oraz dewastację lokali. Po pierwszej nieskutecznej próbie podjęła kolejne, podając różne preteksty.
W końcu Marusza oddał sprawę do sądu. Ten prawomocnym wyrokiem uznał rozwiązanie umowy za bezskuteczne.