Rz: Według najnowszego badania Eurobarometru 55 proc. Polaków uważa, że interesy naszego kraju są w Unii Europejskiej uwzględniane. To najwyższy odsetek od momentu wejścia Polski do UE. Co więcej, dogoniliśmy pod tym względem euroentuzjastyczne Niemcy. Czy to kolejny przejaw „efektu Tuska"?
Prof. Ewa Thompson: To raczej takie chowanie się pod fartuszek babci. By uniknąć losu Ukrainy, Polacy świadomie i podświadomie próbują się odseparować od Wschodu poprzez silniejsze przywiązanie do Unii Europejskiej. Natomiast na pewno nie są aż tak naiwni, by uważać, że to dzięki Donaldowi Tuskowi polskie interesy w Unii są lepiej reprezentowane. Co prawda zajął on dość prestiżowe stanowisko, ale pozbawione rzeczywistej władzy.
„Efekt Tuska" to zatem mit?
Ja to zjawisko widzę trochę inaczej. Otóż do świata anglojęzycznego docierają z Polski jedynie wiadomości przefiltrowane przez środowiska „Gazety Wyborczej", „Krytyki Politycznej" czy „Polityki". Środowiska te przedstawiają PO i Tuska w bardzo pozytywnym świetle. Ta optyka wpływa więc na obraz Polski w zachodnich mediach. A potem w Polsce cytuje się wiadomości z zachodniej prasy, w których uznani dziennikarze doceniają polskiego „prezydenta Europy". Stąd właśnie płynie ten prestiż Tuska, a nie bezpośrednio z tego, że zajmuje on tak „ważne" stanowisko...