Powiało optymizmem. Z rynku pracy nadciągają coraz lepsze dane, gospodarka się rozpędza, a ludzie zaczynają wierzyć, że sami mogą wiele zdziałać.
– Nadzieja w Polakach pojawiła się wraz z wynikami wyborów prezydenckich. Do tej pory wiele osób odmawiało udziału w głosowaniu, bo wydawało im się, że to nic nie da. Teraz zrozumieli, że ich głos może zmienić rzeczywistość – mówi prof. Kazimierz Kik, politolog.
Jego zdaniem dotarło to przede wszystkim do osób młodych, dla których dominujące od lat dwie najważniejsze partie nie miały oferty. Głosy oddane na Pawła Kukiza, choć ten przegrał, nie wydają im się zmarnowane. Jego postulaty, takie jak JOW, się przebiły. A sondaże przed wyborami parlamentarnymi wieszczą mu sukces. – Młodzi widzą, że wbrew temu, co im się wydawało, inna Polska, w której decydującej roli nie odgrywa ani PiS, ani PO jest realna – przekonuje prof. Kik.
Niewielką poprawę nastrojów widać już w majowych badaniach CBOS. Bo choć z jednej strony aż 57 proc. badanych uważa, że zmiany w kraju idą w niewłaściwym kierunku, to wzrosły nadzieje na zmiany na lepsze. Z 15 do 20 proc. zwiększyła się liczba tych, którzy liczą, że sytuacja w kraju poprawi się w ciągu najbliższego roku. A z 12 do 19 proc. – tych, którzy spodziewają się poprawy sytuacji politycznej.
– Obecna fala optymizmu jest charakterystyczna dla okresu wychodzenia z kryzysu. Ludzie zaczynają odczuwać, że jest trochę lepiej, i oczekują rekompensaty za lata wyrzeczeń. A ponieważ wydaje im się, że ich oczekiwania są możliwe do spełnienia, patrzą z nadzieją w przyszłość – mówi dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.